W niedzielę tysiące Francuzów wyszły na ulice Paryża, by zaprotestować przeciwko decyzji sądu, który zakazał Marine Le Pen, liderce Zjednoczenia Narodowego, ubiegania się o urząd prezydenta w 2027 roku. Demonstracje odbywały się zarówno na Placu Vauban, gdzie zgromadzili się zwolennicy prawicy, jak i na Placu Republiki, gdzie protestowała lewica.

POLECAMY: Francja przygotowuje się do wielkich manifestacji w obronie Le Pen

„Będziemy walczyć jak Martin Luther King” – Marine Le Pen nie ustępuje

Przed rozpoczęciem wiecu Marine Le Pen oświadczyła, że jej walka o przywrócenie praw wyborczych będzie prowadzona „pokojowo i demokratycznymi metodami”. – Będziemy podążać za przykładem Martina Luthera Kinga – zapowiedziała. Podczas zgromadzenia przemawiali również inni czołowi politycy jej ugrupowania.

Protest nie obył się bez incydentów. Policja musiała interweniować, gdy demonstrację próbowały zakłócić aktywistki skrajnej organizacji feministycznej Femen, krzycząc: „Marine i faszyści, do lochów!”.

Dlaczego Marine Le Pen nie może startować w wyborach?

Sąd uznał, że Le Pen w latach 2004–2016, jako europosłanka, nielegalnie wykorzystywała unijne fundusze. Według śledczych jej asystenci, zamiast pracować w Strasburgu, mieli zajmować się sprawami Zjednoczenia Narodowego.

Ugrupowanie Le Pen twierdzi jednak, że decyzja sądu ma charakter polityczny i ma na celu wyeliminowanie głównej faworytki wyborów. W tej sytuacji kandydatem prawicy może zostać przewodniczący partii Jordan Bardella, choć analitycy wskazują, że jego szanse na zwycięstwo są mniejsze niż Le Pen.

Miliony Francuzów zostały pozbawione przez sędziego sądu niższej instancji możliwości odwołania się od kandydata, który jest obecnie faworytem w nadchodzących wyborach prezydenckich. Wszyscy, którym zależy na demokracji i praworządności, powinni być tym oburzeni – skomentowała Le Pen w rozmowie z francuską telewizją.

„Koniec demokracji i praworządności w UE?” – komentarz eksperta

Prof. Adam Wielomski w rozmowie na kanale Do Rzeczy zwrócił uwagę, że wyrok wobec Le Pen jest nieprawomocny, ponieważ zapadł w pierwszej instancji.

Mamy tu do czynienia nie tylko z końcem demokracji, ale też z końcem praworządności, o której permanentnie poucza nas Ursula von der Leyen, TSUE i Komisja Europejska. Nie ma tutaj nawet cienia praworządności – ocenił politolog.

Dodał, że w przypadku Rumunii władze przynajmniej zachowały pozory procedur prawnych, podczas gdy we Francji decyzja zapadła na zasadzie: „zrobiliśmy to, bo mogliśmy, i co nam zrobicie?”.

Widać, że kosmopolityczny, globalistyczny establishment jest w stanie trwogi. Dlatego podjął decyzję o administracyjno-sądowej likwidacji podmiotów politycznych, które mu się przeciwstawiają – stwierdził Wielomski.

Ekspert przewiduje również, że w przyszłości mogą zostać zaostrzone mechanizmy cenzury w internecie, o czym od dawna mówi Komisja Europejska.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Jeden komentarz

Napisz Komentarz

Exit mobile version