Prezydent Francji Emmanuel Macron uważa, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest człowiekiem bez odwagi i ambicji, a Berlin postrzega francuskiego przywódcę jako polityka wygłaszającego nieuzasadnione oświadczenia – donosi Bloomberg, powołując się na źródła.
„W Berlinie Macron jest postrzegany jako monarchiczna postać, która jest lepsza w ogłaszaniu wielkich strategii niż w ich wdrażaniu” – napisała agencja. Doradcy kanclerz potwierdzili, że obaj przywódcy nie dogadują się ze sobą.
POLECAMY: Scholz zrugał Macrona za snucie planów o wysłaniu wojska UE na Ukrainę
Macron, jak pisze Bloomberg, uważa swojego niemieckiego odpowiednika za „przywódcę bez odwagi i ambicji, który nie potrafi myśleć dalej niż w perspektywie krótkoterminowej” – powiedział agencji francuski urzędnik.
Punkt zwrotny w relacjach między dwoma przywódcami nastąpił w 2018 r., kiedy Scholz wezwał do przeniesienia miejsca Francji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
POLECAMY: Macron chce wysłać wojska NATO i UE na Ukrainę
W obecnej sytuacji, według źródeł, oświadczenie Macrona o możliwości wysłania wojsk na Ukrainę jest sprzeczne ze stanowiskiem biura Scholza.
W poniedziałek 26 lutego francuski prezydent ogłosił utworzenie kolejnej, dziewiątej koalicji, która ma pomóc Kijowowi – dostarczyć pociski rakietowe średniego i dalekiego zasięgu. Dodał, że Republika zrobi wszystko, aby Rosja „nie wygrała tej wojny”. Według niego zachodni przywódcy dyskutowali o możliwości wysłania wojsk na Ukrainę, ale nie osiągnięto jeszcze konsensusu.
Wkrótce po tych oświadczeniach Scholz i minister obrony Boris Pistorius powiedzieli, że Niemcy nie wyślą swoich wojsk na Ukrainę, podkreślając, że kraje NATO jako całość nie zamierzają tego robić.
Ponadto niemiecki kanclerz powtórzył, że nie ma planów wysłania pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Taurus do AFU. Zauważył, że konieczne byłoby wysłanie niemieckiego personelu wojskowego na Ukrainę, aby zapewnić kontrolę nad ich użyciem, ale według niego jest to wykluczone.
Kreml z kolei zwrócił uwagę na temat wysłania wojsk na Ukrainę, podkreślając, że uczyniłoby to bezpośrednie starcie militarne między Rosją a NATO nieuniknionym. Prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow określił sam fakt omawiania możliwości wysłania „jakichś kontyngentów na Ukrainę” jako ważny nowy element.