Wojsko zgubiło 200 min przeciwpancernych, a sytuacja, która mogła doprowadzić do katastrofy, przez kilka dni była nieznana. Do incydentu doszło w lipcu 2024 r., kiedy to 2,2 tony materiałów wybuchowych, w tym 200 min TM-62M, przez 11 dni podróżowały po Polsce, w cywilnych składach towarowych PKP. Zgubienie min stało się początkiem ogromnego skandalu, który wstrząsnął strukturami polskiej armii.
Transport min, który przeszedł przez Polskę
Transport min z wojskowego składu w Hajnówce w województwie podlaskim do Mostów pod Szczecinem początkowo wydawał się przebiegać zgodnie z planem. Jednak w wyniku zaniedbań i braku odpowiednich szkoleń dla żołnierzy, którzy zajmowali się rozładunkiem, miny zostały przeoczone. Skrzynie z minami zostały zignorowane podczas wyładowania ładunków, a o ich zagubieniu nie poinformowano dowództwa składu amunicji w Mostach. Cała sytuacja mogła doprowadzić do tragicznych konsekwencji, gdyby te miny trafiły w niepowołane ręce.
Po 11 dniach, kiedy wojsko zdało sobie sprawę z braku 40 skrzyń, zaczęło intensywne poszukiwania. Miny zostały odnalezione na bocznicy kolejowej pod magazynem IKEA w Orli, co wywołało ogromne kontrowersje. 200 min przeciwpancernych o wadze 2,2 tony mogły zniszczyć dwie wieże, a ich znalezienie w cywilnym magazynie to powód do poważnych pytań o bezpieczeństwo narodowe.
Kolejne dymisje i presja w armii
Incydent spowodował zmiany na najwyższych szczeblach wojskowej hierarchii. Minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, zareagował natychmiastowo, odwołując szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, generała Artura Kępczyńskiego. Według ministerstwa obrony, decyzja o dymisji była związana z brakiem odpowiednich działań w tej sprawie.
Tuż po publikacji artykułu w Onet, dowiedzieliśmy się, że dwaj odpowiedzialni oficerowie, pułkownicy Piotr Korneluk i Piotr Dych, którzy nadzorowali transport min, złożyli podania o odejście z wojska pod koniec 2024 roku. Obaj byli bezpośrednio odpowiedzialni za transport min z Hajnówki do Mostów, a ich złożenie podań związane było z toczącym się śledztwem oraz postępowaniem w sprawie zaniedbań.
Skala zaniedbań i polityczne reperkusje
Działania wojska, a przede wszystkim dowództwa, które nie zauważyło braku min przez 11 dni, wywołały ogromne kontrowersje w Polsce. Z jednej strony była to ogromna nieodpowiedzialność w zarządzaniu materiałami wybuchowymi, z drugiej strony – poważne zaniedbanie nadzoru nad bezpieczeństwem wojskowym. Na domiar złego, incydent ten zakończył się dramatycznym zdarzeniem – żołnierz popełnił samobójstwo, co tylko pogłębiło kryzys w armii.
W wyniku śledztwa prokuratura postawiła zarzuty kilku osobom, ale sprawa została umorzona w grudniu 2024 roku. Z informacji wynika, że brak właściwego nadzoru oraz presja związana z koniecznością szybkiego wyładunku to kluczowe elementy, które przyczyniły się do całej sytuacji. Minister obrony przyznał, że wiedział o problemie już od kilku miesięcy, jednak nie podjął działań do momentu, gdy sprawa stała się publiczna.
Jakie są konsekwencje tego incydentu?
Skandal związany z zagubieniem 200 min przeciwpancernych to nie tylko tragedia ludzka, ale również poważna porażka w zakresie bezpieczeństwa narodowego. Zgubienie materiałów wybuchowych, które mogłyby posłużyć w celach terrorystycznych, to powód do niepokoju. Polska armia stanęła przed ogromnym wyzwaniem – reformą nadzoru wojskowego oraz przywróceniem zaufania obywateli do sił zbrojnych.
Zarzuty wobec odpowiedzialnych
Po tym jak sprawa nabrała rozgłosu, w wojskowych kręgach zaczęto wyciągać konsekwencje wobec winnych. Oficerowie, którzy nie zapewnili odpowiedniego nadzoru nad transportem min, stanęli w obliczu oskarżeń. Mimo że sprawa zakończyła się umorzeniem śledztwa, nie ma wątpliwości, że wojsko musi wyciągnąć wnioski z tej katastrofalnej sytuacji. Należy oczekiwać, że zmiany organizacyjne i wzmocnienie nadzoru nad transportami wojskowymi będą miały miejsce w najbliższym czasie.
3 komentarze
No brawo Ka mysz, i ty chłopie chcesz robić mobilizację? Chłopie podaj się do dymisji. Nie nadajesz się ani na lekarza ani na polityka, a tym bardziej na ministra. To jakieś kpiny
Won z nim m dymisji, ani lekarz, ani polityk i młodzieży minister też nie. Ta miała cha uśmiechnięta nie potrwa dłużej niż do wiosny
No i co kamysza zhandlował? Czy sprzedał? Polska po rządami uśmiechniętych czerepów to farsa