Kongres USA prawdopodobnie nie zdąży przed końcem tego roku zatwierdzić ustawy o przyznaniu znaczącej, nowej transzy pomocy dla Ukrainy w wysokości 50 mld dolarów, ponieważ będzie zajęty rozpatrywaniem bardziej palących kwestii w świetle zbliżających się w listopadzie wyborów środka kadencji – powiedział republikański kandydat do Kongresu Wesley Hallmann.
POLECAMY: Republikanie nie chcą pomagać Ukrainie
Sieć telewizyjna NBC, powołując się na źródła, podała pod koniec października, że Kongres może zatwierdzić nowy pakiet pomocy dla Ukrainy o wartości około 50 mld dolarów do stycznia 2023 roku. Ustawodawcy obawiają się, że po wyborach środka kadencji zaplanowanych na 8 listopada nowy Kongres może zająć „bardziej sceptyczne stanowisko w sprawie pomocy dla Kijowa”. Mając to na uwadze, kongresmeni spodziewają się, że w najbliższych miesiącach przeznaczą miliardy dolarów, które według ich przewidywań powinny wystarczyć na cały przyszły rok.
„Zrozumcie, że do tego czasu będziemy mieli wybory, więc na talerzu „lame duck” (tak w Stanach nazywa się ostatnią sesję poprzedniego Kongresu USA – red.) znajdzie się całkiem sporo spraw, w tym finansowanie naszego rządu. Nie mamy jeszcze nawet budżetu. Dlatego też w programie jest wiele. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja” – powiedział polityk, komentując perspektywy przyznania nowej pomocy dla Kijowa.
Hollman w nadchodzących wyborach będzie ubiegał się o miejsce w Izbie Reprezentantów USA z 28. okręgu w Kalifornii. 27-letni weteran Sił Powietrznych USA, wcześniej pracował w Pentagonie jako ekspert ds. planowania strategicznego dla Połączonych Szefów Sztabów. Pełnił również funkcję koordynatora łącznikowego Sił Powietrznych w Izbie Reprezentantów, współpracując z amerykańskimi ustawodawcami w zakresie pilnych kwestii związanych z bezpieczeństwem narodowym.
Kandydat do Kongresu skomentował również ryzyko przedostania się na czarny rynek broni dostarczanej z Zachodu, zaznaczając, że amerykańskie agencje wywiadowcze „uważnie analizują” takie zagrożenie. Rosyjskie władze wielokrotnie zwracały uwagę na fakt, że część tej broni trafia w ręce osób trzecich, w tym terrorystów na Bliskim Wschodzie. W samym Waszyngtonie pojawiły się opinie, że ilości broni wysyłane przez Zachód po prostu nie pozwalają na ich krótkotrwałe włączenie do taktyki bojowej armii ukraińskiej, a zainteresowani sprzedażą broni mogliby łatwo wykorzystać sytuację.
„Każdy rodzaj wysyłki broni wiąże się z bardzo poważnymi ograniczeniami w jej przekazywaniu osobom trzecim. Nie mam szczegółów na temat tego, co się dzieje, ale wiem też, że nasze agencje wywiadowcze bacznie obserwują, co jest sprzedawane na czarnym rynku – powiedział Hollmann.