Jeden z kultowych barów mlecznych w Warszawie wałczy o przetrwanie. Właściciele baru „Malwa” poinformowali jednak, że istniejąca od blisko 30 lat na Chomiczówce w grudniu kończy działalność.
Jak wyjaśnia mediom właścicielka baru mlecznego przy Conrada 11, z powodu ciągle rosnących kosztów działalności była zmuszona podnieść ceny posiłków, a przez to zaczęło pojawiać się mniej klientów. Działalność stała się w rezultacie nieopłacalna.
POLECAMY: Po 25 latach zmuszeni do zamknięcia swojego biznesu. Do tego doprowadza druga kadencja PiS
Koniec baru mlecznego „Malwa”
Interes przejęła po rodzicach, którzy z powodzeniem prowadzili „Malwę” przez 24 lata. Jak dowiedzieliśmy się od właścicielki, koszty prądu i gazu wzrosły trzykrotnie. Do tego dochodzą podwyżki cen żywności, wysoki ZUS za pracowników i czynsz za lokal. Bar ostatecznie zostanie zamknięty 31 grudnia.
— Jest to decyzja ostateczna i nieodwołalna — mówi właścicielka.
„Punkt ważny dla Chomiczówki”
Wielu mieszkańców Bielan ubolewa nad losem „Malwy”. Wśród nich jest radny Krystian Lisiak, który początkowo chciał walczyć o zachowanie tego miejsca na mapie kulinarnej Bielan i zachęcał wszystkich do odwiedzania baru.
— Punkt jest ważny dla Chomiczówki, bo stanowi element lokalnej tożsamości — przekonuje radny Lisiak. — Ważne, aby w naszej przestrzeni lokalnej występowało coś faktycznie lokalnego, a nie zalewające nas tylko globalne marki. Bar „Malwa” jest na Chomiczówce od dawna i większość kojarzy to miejsce od dziecka. Lokal współpracuje również z Ośrodkiem Pomocy Społecznej i serwuje obiady dla uboższych. Dlatego bronię tego miejsca — dodaje.
„Bar trąci myszką”
Sentymenty sentymentami, ale wielu mieszkańców jest zdania, że w „Malwie” wiele musiałoby się zmienić, żeby sprostać ogromnej konkurencji.
— Dobrze, by bar został. Trzeba jednak zmienić system pracy. Przede wszystkim godziny otwarcia, by ludzie, którzy pracują i wracają do domu, mogli coś zjeść gorącego, a nie całować klamkę. Same obiady też pozostawiają wiele do życzenia. Kiedyś w tym barze tętniło życie, był inny personel i smaczne dania. Kierownictwo powinno się zastanowić, bo nie tylko drożyzna powoduje brak klientów — komentuje mieszkanka.
— Doceniam działania radnego, ale moim zdaniem nie ma tu czego bronić. Relikt minionej epoki. Ten bar trąci myszką. Tak jakby czas się zatrzymał i wszystko jest żywcem wyjęte z epoki PRL. Polecam sprawdzenie, jak powinien wyglądać dobrze funkcjonujący bar mleczny. Polecam zamówienie tam jedzenia i porównanie z „Malwą” — dodaje jeden z mieszkańców, który za wzór stawia Tarchomiński Bar Mleczny przy Światowida 14.
„Chciałbym, aby miejsce pozostało”
— Sam jestem zdania, że wiele można byłoby zmienić, w tym wydłużyć godziny otwarcia w tygodniu, otworzyć w niedzielę, usunąć barierę architektoniczną na wejściu. Pomogłaby zmiana szyldu i wyposażenia, być może poprawienie oferty, ale zaznaczam, że nie jestem menedżerem tego miejsca, więc nie jest to moją rolą, a jedynie życzeniem. Na pewno jednak chciałbym, aby to miejsce pozostało, ale życzyłbym sobie, żeby było również lepiej zarządzane. Być możne znajdzie się ktoś, kto przejmie lokal, utrzyma markę i wprowadzi zmiany, które sugerują mieszkańcy — komentuje sprawę radny Lisiak.