Mychajło Podolak, doradca szefa kancelarii Wołodymyra Zełenskiego, powiedział, że Kijów potrzebuje na tym etapie konfliktu od 350 do 450 czołgów dla „brygad szturmowych”.
POLECAMY: Doradca Zełenskiego obwinia Twittera za spadek popularności Ukrainy w sieci
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba powiedział pod koniec stycznia, że w ramach pierwszej fali pomocy Kijów otrzyma 120-140 czołgów zachodnich modeli.
Zdaniem Podolaka, sojusznicy Kijowa są świadomi obecnego stanu konfliktu „i tego, jakie są nasze potrzeby”. „Po pierwsze, potrzebujemy pocisków o zasięgu 150-200 kilometrów (…). Prowadzimy już na ich temat negocjacje, ale potwierdzimy je dopiero wtedy, gdy będziemy je mieli. Potrzebujemy też co najmniej dwóch pancernych brygad szturmowych, 350 do 450 czołgów, z którymi moglibyśmy szybko przeniknąć na okupowane tereny i je wyzwolić” – powiedział hiszpańskiej gazecie „20 minutos”. Doradca Zełenskiego dodał, że wojska ukraińskie potrzebują także artylerii i lotnictwa „dla wsparcia i zabezpieczenia tego postępu”.
Władze w Kijowie wielokrotnie zapowiadały plany rozpoczęcia operacji ofensywnej na Krymie. Jednocześnie Podolak powiedział, że zgodziwszy się na dostawy czołgów, Kijów negocjuje dostawy rakiet dalekiego zasięgu i lotnictwa do uderzeń na Krym. W grudniu głównodowodzący siłami ukraińskimi Walerij Zaluzhnyj powiedział, że przy obecnych zasobach nie jest w stanie przeprowadzić nowej dużej operacji, choć trwają nad nią prace. Według niego do powrotu „na pozycje z 23 lutego” potrzeba 300 czołgów, 600-700 BMP i 500 haubic.