Rolnicy w Polsce są zaniepokojeni zalewem taniego spirytusu z Ukrainy na polski rynek, co powoduje poważne problemy dla lokalnych gorzelni rolniczych. Bankructwa, nieopłacalna produkcja i setki tysięcy złotych strat w ciągu miesiąca to tylko niektóre z konsekwencji. Właściciele gorzelni apelują o interwencję rządu i zmianę przepisów.
POLECAMY: PiS kolejny raz sprzedał rolników. PE przedłużył bezcłowy import artykułów rolnych z Ukrainy
Kolejny raz niekontrolowany import towarów z Ukrainy powoduje poważne problemy na polskim rynku. Po zbożu i drobiu, teraz właściciele gorzelni rolniczych zgłaszają trudności. Sytuacja ta dotyka nie tylko ich samych, ale również producentów rolnych, którzy dostarczają surowce do wytwarzania alkoholu, oraz osoby zatrudnione w tym sektorze. Zalew taniego spirytusu wpływa na opłacalność produkcji i przyczynia się do bankructw przedsiębiorstw. Właściciele gorzelni apelują o interwencję rządu i zmiany przepisów w celu ochrony krajowej produkcji i zatrudnienia.
Pan Józef, rolnik z okolic Zamościa, który wraz z synem prowadzi gorzelnię rolniczą od ponad 35 lat, informuje, że w lutym sytuacja w branży spirytusowej znacząco się pogorszyła, a w marcu nie nastąpiła żadna poprawa. Produkcja w ich gorzelni wciąż stoi w miejscu.
Mateusz, syn pana Józefa, wyjaśnia, że zakłady oferują im obecnie 3,20-3,30 zł za litr spirytusu, co odpowiada kosztowi samej kukurydzy, czyli surowca potrzebnego do jego produkcji. Jednakże granica opłacalności wynosi około 5,5 zł za litr, co oznacza, że gorzelnia potrzebuje wyższej ceny, aby móc pokryć koszty produkcji. Kukurydzę zakupili jesienią ubiegłego roku od rolników z Lubelszczyzny po cenie 800-900 zł za tonę. W magazynie gorzelni zalega 5 tysięcy ton kukurydzy, a gdyby zaczęli ją przetwarzać, straty za 2023 rok wyniosłyby prawie 1 milion złotych.
Pan Józef i jego syn przyznają, że mimo obecnych strat, na razie są w stanie zapewnić wypłaty dla swoich pracowników dzięki dochodom z prowadzonego przez siebie gospodarstwa. Jednakże z miesiąca na miesiąc straty rosną, a ich przedsiębiorstwo generuje około 200 tysięcy złotych strat miesięcznie. W codziennej pracy panowie współpracują z sześcioma innymi podmiotami.
Nieopłacalna produkcja
Rolnicy wskazują, że pierwsze zwiastuny problemu pojawiły się w grudniu ubiegłego roku. Wtedy na rynku zaczęły pojawiać się ruchy cenowe, które już wtedy były niekorzystne dla producentów spirytusu. Ponadto, pan Mateusz wspomina o problemie z dostępnością węgla, który pojawił się w tym samym czasie. Polskie kopalnie odmówiły sprzedaży węgla, co zmusiło gorzelnie do kupowania węgla z importu za około 3000 złotych za tonę. To także przyczyniło się do wzrostu kosztów produkcji spirytusu.
Rolnicy są niezadowoleni z podejścia unijnych władz, twierdząc, że udzielanie wsparcia ukraińskim producentom i brak kontroli nad transportem spirytusu z Ukrainy naruszają zasady uczciwej konkurencji. Według informacji, które otrzymali od kolegów na stacjach przeładunkowych, wagony i samochody z Ukrainy ze spirytusem przewożone były bez kontroli, co było złamaniem podstawowych zasad konkurencji. Rolnicy skarżą się również na to, że UE wprowadziła cła w 2022 roku, a następnie je nagle zdjęła, co ich zdaniem przyczyniło się do sytuacji, w której się znajdują.
Według producenta, w Polsce istnieje około 30 zakładów przetwarzających kukurydzę, ale tylko kilka z nich działa nadal, ponieważ produkcja stała się nieopłacalna. Rolnicy uważają, że podjęte przez rząd działania naprawcze mogą okazać się nieskuteczne z powodu dziurawych przepisów.
„Polska wódka” przychodzi z pomocą
Polskie służby zajmują się oszustwami dotyczącymi handlu ukraińskim towarem, który objęty jest zakazem importu. Według mediów, proceder nadal kwitnie pomimo obowiązującego od połowy kwietnia embarga, które obejmuje również alkohol etylowy. Rolnicy przyznają, że zakaz jest omijany, ale argumentują, że kontrakty zawarte wcześniej muszą zostać zrealizowane, a obecna sytuacja stawia zarówno Polaków, jak i Ukraińców pod ścianą.
Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców „Polski Przemysł Spirytusowy”, proponuje rozwiązanie problemu, z którym borykają się gorzelnie. Jego zdaniem rozwiązaniem mogłaby być stała współpraca z producentami alkoholu, którzy używają na swoich produktach etykiety „Polska Wódka”. Znak ten otrzymują wódki wytwarzane z etanolu rolniczego pochodzącego wyłącznie z tradycyjnych zbóż lub ziemniaków uprawianych w Polsce.
Włodarczyk sugeruje, że rozwiązaniem problemu gorzelników może być nawiązanie stałej współpracy z producentami alkoholi, którzy stosują oznaczenie „Polska Wódka” na swoich produktach. Znak ten jest nadawany wódkom otrzymywanym z etanolu pochodzenia rolniczego, powstającym wyłącznie z tradycyjnych zbóż lub ziemniaków uprawianych na terytorium Polski. W ten sposób cały proces produkcji odbywałby się w Polsce, z surowców pochodzących tylko z tego kraju, a długoterminowe umowy z renomowanymi producentami zapewniłyby odpowiednią cenę.
Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy w rozmowie z portalem money.pl, sugeruje, że rozszerzenie definicji „Polskiej Wódki” o wyroby powstałe na bazie kukurydzy, byłoby jeszcze lepszą gwarancją bezpieczeństwa polskim gorzelniom rolniczym. Kukurydza jest wiodącym surowcem wśród największych producentów wódki w Polsce, a tradycja wytwarzania spirytusu z tego surowca wydaje się być już wystarczająco długa i jakość nie budzi wątpliwości.
Apel do Morawieckiego
Właściciele gorzelni nie pozostają bezczynni wobec sytuacji. Przez Związek Gorzelni Polskich, pan Józef wystosował list z prośbą do premiera i ministra rolnictwa, w którym podkreśla, że gorzelnie rolnicze są w stanie przerobić nietypowe surowce rolnicze na środki biobójcze, jak już to miało miejsce w przeszłości w ramach współpracy z agencją KOWR. Ich likwidacja skutkować będzie podwyżkami cen w szerszej branży chemicznej, spożywczej i farmaceutycznej, z powodu braku konkurencji na rynku.
Autor pisma apeluje o wyeliminowanie niekontrolowanego napływu alkoholu z krajów pozaunijnych, co ma pozytywny wpływ na branżę gorzelniczą, polskie rolnictwo i zmniejszenie zapasów zbóż. Jednakże, pismo, które zostało sporządzone 31 marca, wciąż nie dotarło do biurka premiera i gabinetu ministra rolnictwa.
Ministerstwo Rozwoju i Rolnictwa oraz Wsi (MRiRW) potwierdza, że monitoruje kwestie napływu alkoholu etylowego do Polski i udzieliło informacji na temat ilości importowanego spirytusu z Ukrainy. Według danych resortu, przywóz alkoholu etylowego zaczął się zwiększać od maja 2022 r. i osiągnął najwyższy poziom w listopadzie 2022 r. (1,8 mln l czystego alkoholu) oraz lutym 2023 r. (1,45 mln l czystego alkoholu). Przywóz ten podlega znacznym wahaniom w zależności od miesiąca. W 2022 r. łączna ilość importowanego spirytusu z Ukrainy wyniosła 8,9 mln l czystego alkoholu, co stanowi około 2% produkcji krajowej (496 mln l czystego alkoholu).
Mimo zadania konkretnego pytania, MRiRW nie udzieliło bezpośredniej odpowiedzi na kwestię nadmiaru ukraińskiego spirytusu na polskim rynku i jego negatywnego wpływu na gorzelnie rolnicze. Przypomina się, że w przeszłości rząd również zapewniał, że nie ma problemu z nadmiarem importowanego zboża, a następnie twierdził, że sytuacja jest kontrolowana.