Według Małgorzaty Rabczewskiej, koordynatorki sekcji do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie, pracownicy socjalni z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie coraz częściej muszą interweniować w ukraińskich rodzinach. Rabczewska wyjaśnia, że niektóre kobiety nie rozumieją, że w Polsce nie toleruje się przemocy wobec dzieci i że nie można jej akceptować, twierdząc: „Ale u nas, w Ukrainie, tak można”.
Jak wynika z publikacji portalu tokfm.pl, od początku eskalacji konfliktu na Ukrainie przez Lublin przewinęło się setki tysięcy Ukraińców, a obecnie w mieście może mieszkać około 45 tysięcy „uchodźców”. Większość z nich z powodzeniem rozpoczęła nowe życie w Polsce, ale niektórzy mają trudności z adaptacją.
POLECAMY: Pabianice: Matka niepełnosprawnego dziecka pozbawiona dodatku pielęgnacyjnego z powodu braku środków
Małgorzata Rabczewska, koordynatorka sekcji do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Lublinie, wyjaśnia, że większość uchodźców radzi sobie dobrze w nowej sytuacji, ale czasami zachowania niektórych wymagają interwencji.
Rabczewska przyznaje, że w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Lublinie coraz częściej otrzymują sygnały dotyczące problemów w ukraińskich rodzinach, takich jak przemoc i nadużywanie alkoholu.
– Jest coraz więcej procedur dotyczących „Niebieskich Kart”. Otrzymujemy też coraz więcej zgłoszeń ze szkół o tym, że dzieci są niezadbane czy głodne – opowiada w rozmowie z tokfm.pl i tłumaczy, że w społeczności ukraińskiej jest nieco większe przyzwolenie na picie alkoholu.
– Część tych pań nie widzi problemu w tym, że na przykład opiekują się rocznym dzieckiem i idą z nim na basen, mając w organizmie 3 promile alkoholu. A takie sytuacje mamy – dodaje.
„U nas, w Ukrainie, tak można”
Rabczewska przyznaje, że w niektórych przypadkach dzieci są zabierane do rodzin zastępczych lub placówek opiekuńczo-wychowawczych. Wyjaśnia, że matki takich dzieci często nie akceptują pomocy i nie pozwalają na interwencję w sytuacji, co utrudnia rozwiązanie problemu.
– Nieraz słyszymy: „Ale u nas, w Ukrainie, tak można”. Te kobiety nie rozumieją, że w Polsce nie może być mowy o biciu dzieci, że nie ma zgody na przemoc. […] Wielokrotnie słyszałam od ukraińskich kobiet, że jeden klaps to nic złego, że to norma, że u nich to dopuszczalne. Nie wiem, czy tak jest, ale nie chce mi się w to wierzyć. Słyszymy też głosy, że przecież one znalazły się w trudnej, wojennej rzeczywistości, a my chcemy im zabrać dzieci – mówi Rabczewska.
Koordynatorka tłumaczy, że odebranie dziecka jest ostatecznością i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Lublinie stara się pomagać uchodźcom na różne sposoby. Jednym z nich jest organizowanie pomocy psychologicznej. Ponadto, w mieście działają Przyjazne Patrole, które odwiedzają rodziny, w których wcześniej stwierdzono przemoc lub nadużywanie alkoholu, również pochodzące z Ukrainy. Patrole te działają w weekendy i starają się zapewnić wsparcie i monitorować sytuację w tych rodzinach.
Niestety, mimo proponowanej pomocy, część matek nadal nie rozumie, że opieka nad dzieckiem w stanie upojenia alkoholowego jest przestępstwem. Jest to zaniechanie obowiązku opieki i może powodować zagrożenie dla życia i zdrowia dziecka. W takich sytuacjach konieczne jest interweniowanie i podjęcie odpowiednich środków, aby zapewnić bezpieczeństwo i dobrostan dziecka. Organizacje i instytucje, takie jak Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, podejmują działania mające na celu edukację i świadomość wśród rodziców w tej kwestii oraz udzielają wsparcia i pomocy w przypadkach, gdy dziecko jest narażone na takie nieodpowiednie warunki opieki.
– Przemoc często polega tu między innymi na zaniedbaniu. Weźmy sytuację, gdy mama idzie wężykiem środkiem ulicy z malutkim dzieckiem, przewraca się albo wydaje wszelkie pieniądze na alkohol, kiedy dziecko jest zaniedbane i głodne. To też jest przemoc – tłumaczy Rabczewska.