W części wspólnot mieszkaniowych w Polsce narasta spór, który jeszcze kilka lat temu był niszowy: czy samochody elektryczne powinny w ogóle parkować w garażach podziemnych. Zarządy i część mieszkańców powołują się na obawy o pożary baterii trakcyjnych, trudniejsze gaszenie i ryzyko zadymienia w zamkniętej kubaturze. Właściciele aut elektrycznych odpowiadają, że zakazy są nieuzasadnione i mają charakter stygmatyzujący – „to dyskryminacja” oraz ingerencja w prawo własności. W tle są przepisy ppoż., odpowiedzialność zarządców, kwestie ubezpieczeń i pytanie, gdzie kończy się „regulamin porządku domowego”, a zaczyna przekroczenie kompetencji wspólnoty.

Skąd biorą się zakazy: strach, technologia i ryzyko w zamkniętej przestrzeni

Emocje wokół elektryków w garażach podziemnych nie wzięły się znikąd. Technicznie pożary akumulatorów litowo-jonowych mają inną charakterystykę niż pożary klasycznych pojazdów spalinowych. Najczęściej przywoływanym zjawiskiem jest tzw. thermal runaway – gwałtowna reakcja łańcuchowa w ogniwach baterii, która może powodować intensywny rozwój temperatury i dymu, a także ponowne zapłony. To z kolei przekłada się na realny problem dla służb: w zamkniętej hali garażowej liczy się czas, widoczność i wentylacja, a w razie pożaru szybko pojawiają się decyzje o ewakuacji i odcięciu dopływu prądu.

W praktyce wspólnoty reagują często na trzy bodźce.

Pierwszy to „efekt głośnych zdarzeń”. Nawet pojedyncze nagłośnione wypadki (pożary, zadymienia, interwencje straży pożarnej) potrafią uruchomić falę żądań: „zabrońmy, zanim coś się stanie”. W blokach i apartamentowcach działa logika ryzyka zbiorowego: jedna hala, wspólna kubatura, wspólne drogi ewakuacyjne i wspólne koszty potencjalnej szkody.

Drugi bodziec to ładowanie, a nie samo parkowanie. Dla części mieszkańców „elektryk w garażu” automatycznie oznacza „ładowanie w garażu”, często z obawy o prowizoryczne rozwiązania: przedłużacze, gniazdka ogólne, nieautoryzowane przeróbki instalacji, brak zabezpieczeń i przeciążenia. Wiele konfliktów zaczyna się właśnie od pytania, czy wspólnota ma pozwolić na montaż wallboxów, jak rozliczać energię i kto bierze odpowiedzialność za instalację.

Trzeci bodziec to ubezpieczenia i odpowiedzialność zarządcy. Wspólnoty boją się scenariusza: „pożar – dochodzenie – zarzut, że nie zapewniliśmy właściwych procedur”. Nawet jeśli zakaz nie jest jedyną ścieżką, bywa wybierany jako szybkie, proste rozwiązanie „na papierze”.

Tyle że proste rozwiązania w prawie mieszkaniowym rzadko są bezpieczne. Kluczowe jest rozróżnienie: czy wspólnota może wprowadzić zakaz wjazdu i parkowania EV w garażu podziemnym, czy raczej powinna (i może) wprowadzić zasady bezpieczeństwa dotyczące ładowania, organizacji przestrzeni, stref, instalacji i procedur.

Co mówią przepisy: kompetencje wspólnot, ppoż. i granice „regulaminów”

W polskich realiach spór rozgrywa się na kilku poziomach jednocześnie: prawo własności, ustawa o własności lokali, przepisy ppoż. oraz praktyka zarządzania nieruchomością.

1) Wspólnota a prawo własności
Właściciel lokalu ma chronione prawo korzystania z nieruchomości (w tym z miejsc postojowych, jeśli przysługują mu na podstawie umowy, podziału do korzystania lub prawa do wyodrębnionego lokalu/udziału). Jednocześnie korzystanie z nieruchomości we wspólnocie nie jest absolutne: musi uwzględniać prawa innych i bezpieczeństwo budynku.

Wspólnota mieszkaniowa działa na podstawie ustawy o własności lokali i podejmuje uchwały w sprawach zarządu nieruchomością wspólną. Może uchwalać regulaminy porządku domowego, zasady korzystania z części wspólnych, a także podejmować decyzje dotyczące infrastruktury (np. instalacji ładowania). Problem zaczyna się wtedy, gdy regulamin próbuje ingerować zbyt głęboko w sferę prywatną lub w uprawnienia właścicieli w sposób nieproporcjonalny.

2) Zakaz jako „dyskryminacja”? Równość a uzasadnienie
Właściciele aut elektrycznych, w tym posiadacze Tesli, często używają słowa „dyskryminacja” w znaczeniu potocznym: zakaz dotyka jednej grupy użytkowników. W sensie prawnym kluczowe pytanie brzmi nie tyle „czy różnicujemy”, tylko „czy różnicowanie ma obiektywne, racjonalne i proporcjonalne uzasadnienie”.

Jeśli wspólnota chce bronić zakazu, musi wykazać, że jest to środek konieczny dla bezpieczeństwa, a nie jedynie reakcja lękowa. W praktyce oznacza to potrzebę oparcia się na: opinii rzeczoznawcy ds. zabezpieczeń ppoż., analizie technicznej wentylacji i oddymiania, ocenie dróg ewakuacyjnych, warunków technicznych garażu i realnych możliwości ograniczenia ryzyka środkami mniej dolegliwymi niż całkowity zakaz.

3) Ppoż. i „należyta staranność” zarządcy
Wspólnota i zarządca mają obowiązki w obszarze ochrony przeciwpożarowej i bezpieczeństwa obiektu. To nie znaczy, że mają dowolność w zakazywaniu określonych typów pojazdów. Znaczy natomiast, że jeśli pojawiają się nowe ryzyka (np. rosnąca liczba aut elektrycznych i punktów ładowania), zarząd może i powinien wdrażać procedury: oznakowanie, instrukcje postępowania, przeglądy instalacji, zapewnienie drożności dróg ewakuacji, zakaz prowizorycznych podłączeń, a w razie montażu ładowarek – wymagania techniczne i formalne.

W praktyce najczęściej „utrzymują się” rozwiązania pośrednie, takie jak:

  • zakaz ładowania z gniazd ogólnych i prowizorycznych przedłużaczy,
  • dopuszczenie ładowania tylko z instalacji wykonanej zgodnie z projektem i z zabezpieczeniami,
  • wyznaczenie stref parkowania/ładowania, jeśli garaż ma ograniczenia wentylacyjne,
  • obowiązek przeglądów i dokumentacji dla urządzeń ładowania,
  • doprecyzowanie zasad odpowiedzialności za szkody oraz procedur w razie zadymienia/pożaru.

To ważne, bo w sporze prawnym sąd lub organ oceniający (np. w sprawie o uchylenie uchwały wspólnoty) będzie patrzył na proporcjonalność: czy wspólnota rozważyła mniej restrykcyjne środki.

4) Miejsca postojowe: wspólne czy „prywatne”?
W wielu budynkach miejsca w garażu podziemnym mają skomplikowany status: bywa to nieruchomość wspólna z podziałem do wyłącznego korzystania, bywa wyodrębniony lokal garażowy, bywa udział w hali. Od tego zależy, jak daleko wspólnota może sięgać regulaminem. Zasadniczo łatwiej regulować zasady korzystania z części wspólnych niż ograniczać uprawnienia wynikające z indywidualnego tytułu prawnego do miejsca.

5) Co to oznacza dla mieszkańców i rynku
Jeżeli trend „zakazów EV w garażu” będzie się rozszerzał, konsekwencje mogą być odczuwalne szerzej niż tylko dla kierowców. Wartość mieszkań z miejscem postojowym w podziemiu może zależeć od tego, czy budynek jest „przyjazny” nowej mobilności. Deweloperzy i zarządcy będą musieli inwestować w dostosowanie infrastruktury: nie tylko w ładowarki, ale też w ocenę ppoż., ewentualne systemy detekcji, procedury i modernizacje.

Dla wspólnot rośnie też ryzyko konfliktów sąsiedzkich i sporów sądowych. Właściciel EV może próbować podważać uchwałę jako naruszającą jego interes i wykraczającą poza kompetencje wspólnoty. Z drugiej strony, jeśli dojdzie do realnego zdarzenia, mieszkańcy mogą pytać zarząd: czy dopełniliście obowiązków bezpieczeństwa, czy zignorowaliście sygnały, czy pozwalaliście na ładowanie „na dziko”.

Najbardziej prawdopodobny kierunek zmian to nie masowe, trwałe zakazy parkowania elektryków, lecz standaryzacja zasad ładowania i doprecyzowanie „warunków dopuszczalności” w garażach podziemnych: kiedy instalacja jest bezpieczna, jakie dokumenty i odbiory są konieczne, jak rozliczać energię i jak ograniczać ryzyko pożarowe w budynku wielorodzinnym.

W tej debacie warto też unikać fałszywej alternatywy „albo wolność, albo bezpieczeństwo”. Wspólnoty mają prawo oczekiwać realnych zabezpieczeń i porządku technicznego. Właściciele aut elektrycznych mają prawo oczekiwać, że ograniczenia będą oparte na faktach i proporcjonalne, a nie na zbiorowym lęku i pojedynczych nagłówkach.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version