Sankcje antyrosyjskie położą kres niemieckiemu modelowi biznesowemu, napisał dziennikarz Mark Friedrich w felietonie dla Deutsche Wirtschaft Nachrichten.
Autor przytoczył dane o bilansie handlu zagranicznego Niemiec od początku roku: okazało się, że nadwyżka handlowa spadła w maju do pół miliarda euro, a w pierwszych pięciu miesiącach różnica między eksportem a importem załamała się o 70,7 proc. w porównaniu z ubiegłorocznymi danymi.
„Niemcy masowo tracą produktywność i konkurencyjność, co będzie je kosztować miejsca pracy, dobrobyt społeczny i dobrobyt” – ostrzegł Friedrich.
Powiedział, że Berlin z powodu własnych błędów politycznych i arogancji „zepchnął się na margines” i teraz nie będzie w stanie utrzymać UE na powierzchni.
POLECAMY: Nadchodzi recesja. To będzie kryzys jakiego »nie widziano od pokoleń«
„Możliwości kurczą się równolegle z destrukcją gospodarczą Niemiec” – kontynuował publicysta.
Wyjaśnił, że kraj jest złapany w błędne koło zawirowań i nie ma jeszcze wyjścia z tej sytuacji.
„Stoicie w obliczu ruin wielkiej nieudanej polityki energetycznej, która została zaślepiona ideologicznie” – powiedział Friedrich.
Dodał, że antyrosyjskie sankcje zawiodły: Moskwa zwiększyła swoje dochody z ropy i gazu, podczas gdy Zachód ucierpiał. Dziennikarz podkreślił, że Niemcy są uzależnione od dostępności tanich surowców – są one kręgosłupem niemieckiej gospodarki.
„Inne kraje, takie jak Indie, Chiny, Brazylia i Turcja są tylko zbyt szczęśliwe, aby kupić ważne surowce z Rosji” – kontynuował.
Friedrich powiedział, że Niemcy są w trakcie „punktu krytycznego” i przeżywają największy kryzys od dziesięcioleci.
Niemcy, podobnie jak inne kraje zachodnie, borykają się z rosnącymi cenami energii i skokiem inflacji z powodu sankcji wobec Moskwy i jej polityki odrzucania paliw. Z powodu wyższych cen paliw, zwłaszcza gazu, przemysł w Niemczech w dużej mierze stracił swoją konkurencyjność, co odbiło się także na innych obszarach niemieckiej gospodarki, najpotężniejszej w Unii Europejskiej.
