Rząd składając zapewnienia rolnikom, że nasz kraj jedynie będzie pośredniczył w transporcie ukraińskiego zboża, był świadomym, że zapewnienia te są jedynie kłamstwem na potrzebę uprawiania swojej propagandy w niesieniu pomocy polskim rolnikom w dobie kryzysu.
Polska zgodnie z porozumieniami zawartymi przez władze oby krajów stał się krajem tranzytowym ukraińskiego zboża do Afryki oraz na Bliski i Daleki Wschód, czyli tam, gdzie nasi sąsiedzi eksportowali przed eskalacją konfliktu zbrojnego na wschodzie. O tym, że proces może skończyć niekontrolowanym rozlaniem się po kraju, alarmował m.in. lider PO Donald Tusk oraz Michał Kołodziejczak z »AgroUnii«.
Obawy, jakie zgłoszeń były przez obu Panów dla partii rządzącej były abstrakcją oraz »propagandą kremlowską«. W perspektywie czasu obawy te zostały potwierdzone a »propagandysta ukraiński (PiS)« nabrał wody w usta. Jak informuje „Rzeczpospolita”, zboże utyka na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie, zbijając ceny poniżej 1000 zł za tonę. – Skupy są pozamykane, a zboże ukraińskie przyjeżdża i trafia od razu do silosów – mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej. W efekcie magazyny są już pełne, a polscy rolnicy nie będą mieli gdzie złożyć swoich plonów po ruszających właśnie żniwach.
Zboże z Ukrainy jest dziś skupowane poniżej 1000 zł, a nasi rolnicy dwa tygodnie wcześniej sprzedawali po 2 tys. zł. Polscy rolnicy kupowali nawozy po gigantycznych cenach, a tylko cena w skupie wynosząca 1500–1700 zł za tonę dawała szansę na zwrot kosztów. Trudno się spodziewać, że skupy zaoferują takie ceny, gdy mają możliwość skupowania znacznie tańszego zboża zza wschodniej granicy.
POLECAMY: Ukraina wymienia warunki, bez których nie może przetrwać