Właściciele restauracji, barów, pizzerii z różnych włoskich miast zaczęli wywieszać na oknach i drzwiach swoich lokali rachunki za prąd i gaz, ogłaszając, że w ciągu roku taryfy energetyczne wzrosły trzykrotnie i domagając się od rządu odpowiednich środków wsparcia.

Kampania jest promowana przez Włoską Federację Zakładów Publicznych (Fipe), która jest częścią krajowego stowarzyszenia włoskich przedsiębiorców, Confcommercio, a także mniejszych stowarzyszeń regionalnych. Fipe rozesłało do swoich członków specjalną ramkę, w której można umieścić najnowsze paragony w celu ich wizualnego porównania.

POLECAMY: Supermarkety w Wielkiej Brytanii wymazują daty ważności na wielu produktach spożywczych

„Inicjatywa ma na celu uczynienie obecnych zmian przejrzystymi dla tych, którzy prowadzą bar lub restaurację, i spróbować wyjaśnić klientom, dlaczego płacą więcej za kawę i ryzykują, że w najbliższych miesiącach zapłacą jeszcze więcej. Przy 300% wzroście kosztów energii, zadanie przychodzi z pistoletem przy skroni” – powiedział wiceprezes Fipe, Aldo Cursano.

Włoskie media przekazują historie właścicieli placówek, którzy umieścili rachunki za media na kasie, na ladzie barowej, a nawet przy wejściu do lokalu. Na przykład restauracja w Palermo, która zatrudnia 40 osób, otrzymała za lipiec rachunek za prąd na 21,9 tys. euro. Takie samo zużycie rok temu kosztowało firmę 5,4 tys. euro.

Jak twierdzą, próbując ciąć koszty, branża zmuszona jest uciekać się do oszczędności konsumpcyjnych i podnoszenia cen.  Gazeta la Repubblica mówiła więc o koktajl barze w centrum Rzymu, który wieczorem, choć przez pół godziny, zaczął oświetlać pokój świecami.

Jednym z pionierów protestu restauratorów był właściciel pizzerii w prowincji Cremona na północy kraju, który dwa tygodnie temu przykleił na drzwiach lokalu rachunek za światło i odręcznie napisał retoryczne pytanie o konieczność podniesienia ceny pizzy margherity.

„Gdy koszty stają się nie do udźwignięcia, wstawić pizzę za 10 euro i zostać złodziejem czy zamknąć biznes?”. – czytamy w komunikacie na paragonie o wartości 4000 euro. w komentarzu dla gazety Corriere della Sera, Alberto Rovati powiedział, że w zeszłym roku zapłacił za światła 1350 euro. Oprócz energii elektrycznej, powiedział, musiał poradzić sobie z rosnącymi cenami gazu i żywności. I jeśli kiedyś margarita kosztowała 5 euro, to teraz nawet cena 8-9 euro sprowadzi koszty tylko do zera.

Innym sposobem na poinformowanie klientów o alarmującym stanie rzeczy i rosnących cenach był pomysł właściciela pizzerii w Neapolu, który koszty prowadzenia placówki wrzucił bezpośrednio do kasy. Choć taki dokument nie jest prawnie wiążący, klienci mogą teraz sprawdzić, ile prądu i gazu składa się na całkowity koszt zamówionej przez nich pizzy. Według właściciela restauracji, został on również zmuszony do podniesienia cen po tym, jak koszty energii potroiły się w ciągu roku.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

2 komentarze

  1. Ale ceny w restauracjach podnieśli, więc sobie to odbiją. A zwykły człowiek z pensją jak sprzed pandemii co ma zrobić? Jeść gruz?

  2. No i dobrze, wcześniej poddani szatana się szczepili. Makarony nie będą mieć turystów, odrodzi się mafia i nazizmu.

Napisz Komentarz

Exit mobile version