Codziennie pojawią się coraz więcej informacji o tym, jakich produktów może zabraknąć w sklepach już za kilka miesięcy. Taki los mogą podzielić też jajka, bo hodowcy przez wzrosty cen pasz, nie trzymają wielu kur.
Lista produktów, które zimą będą bardzo drogie lub nie będzie ich wcale, powiększa się każdego dnia. PortalSpozywczy.pl donosi, że podobny problem dotknie jajka. Za kilka miesięcy jaja w Polsce mogą być wyjątkowo drogie. Ich ceny mogą być wyższe od obecnych nawet o kilkadziesiąt procent.
W lipcu 2022 roku wielkość wylęgów niosek podliczono na niespełna 1 mln 665 tys. sztuk — pisze PortalSpożywczy.pl. Oznacza to spadek w stosunku do lipca poprzedniego roku aż o ponad 52 proc. Podobny, bo ponad 47-procentowy spadek, dzieli tegoroczny lipiec od poprzedniego miesiąca, czyli od czerwca tego roku.
– W ostatnich tygodniach niechęć hodowców do uzupełniania stad przybrała na sile w sposób nieoglądany w naszym kraju od kilkunastu lat. Szacujemy, że od początku roku baza produkcji jaj zmniejszyła się już o około 10 procent i nadal dynamicznie maleje – mówi Mariusz Szymyślik z KIPDiP cytowany przez serwis.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz przekonuje, że przyczyną wysokich podwyżek ma być obserwowany obecnie spadek bazy produkcyjnej, czyli pogłowia kur nieśnych. Przez wysokie ceny pasz dla zwierząt, hodowcy nie trzymają wielu kur. Podobnie wygląda sytuacja w całej Europie
Hodowców martwią jednak nie tylko ceny pasz, ale również spodziewane podwyżki cen energii elektrycznej i cieplnej. Nie bez znaczenia są także naciski organizacji ekologicznych na zmianę sposobu chowu kur, co zniechęca hodowców do inwestowania w swoje gospodarstwa.
Jak referuje przedstawiciel PSE, elektrownie już dziś zgłaszają niskie zapasy węgla i decydują się redukować ilość produkowanej energii, by surowca zostało na zimę.
Do tego, zapotrzebowanie na prąd może jeszcze bardziej wzrosnąć, gdy nie ma węgla. Polacy mogą bowiem zacząć częściej używać oporowych grzejników elektrycznych. Innym wariantem jest duży przyrost liczby pomp ciepła – także wymagających energii.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że rząd obawia się tego, iż Polacy włączą w zimę farelki lub inne urządzenia zasilane prądem z gniazdka. I może to mieć bardzo poważne skutki. Farelki to sprzęt dość tani — można je kupić od 100 zł, ale są drogie w użytkowaniu, ponieważ pochłaniają około 2 kW.
Czarny scenariusz zakłada, że zapotrzebowanie na ciepło nadal będzie rosło, a produkcja będzie spadała. Rozmówcy z kręgów rządowych przyznają, że gdy w jednej chwili 100 tys. gospodarstw domowych włączy dwie farelki, to przekroczony zostanie próg ryzyka. Jeśli Polacy przerzucą się masowo na grzejniki elektryczne, to może pojawić się bowiem problem z ich zasilaniem. A rezultacie, może dojść nawet do blackoutu.
2 komentarze
Jedynym wyjściem jest podpięcie się do BRICS. Niech to zrobi cała Europa ! Za jednym zamachem rozwiążemy wiele problemów w tym wypchniemy USA z Sorosem, WEF i CIA za Potomak.
Plan jest inny. Patrz ustalenia Klubu Rzymskiego z początku lat 70-tych ubiegłego wieku, plan hr. Kalergi oraz agendy wszelakiego rodzaju.