– Sytuacja dotycząca zarówno energii elektrycznej, jak i nośników energii, w szczególności węgla oraz gazu ziemnego jest problematyczna – tłumaczy nam w rozmowie ze Strefą Biznesu Piotr Wołejko, Federacja Przedsiębiorców Polskich. – Są poważne obawy czy wystarczy nam tych surowców, a jeśli ich zabraknie, to może pojawić się problem z generowaniem energii elektrycznej – dodaje. Co w takiej sytuacji powinien zrobić rząd? Polsce grozi blackout?
Piotr Wołejko, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Federacji Przedsiębiorców Polskich w rozmowie ze Strefą Biznesu podkreśla, że problem ten dotyczy nie tylko Polski, „kraje europejskie współdzielą ten ciężki los”. Jak wyjaśnia, jest to o tyle niebezpieczne, że zazwyczaj mogliśmy się wspomagać importem energii elektrycznej od naszych sąsiadów, natomiast w tej chwili mogą być z tym problemy.
Rosnące od jesieni ubiegłego roku ceny energii i jej nośników sprawiają, że coraz więcej firm energochłonnych w Europie ogranicza lub przerywa produkcję – stają papiernie, cementownie, zakłady chemiczne i metalurgiczne. W przypadku aluminium pierwotnego w tym roku straciliśmy już moce produkcyjne na poziomie w sumie 900 000 ton rocznie. 1 września bezterminowo stanął największy w Europie zakład rafinacji cynku w holenderskim Budel. Jaka przyszłość czeka polski przemysł energochłonny? Czy powinniśmy się także bać zamykania zakładów, a co za tym idzie braku produktów na rynku?
Rząd musi działać w porozumieniu z przedsiębiorcami
– W sytuacji energetycznego stanu wyjątkowego zwracamy się do rządu, żeby we współpracy z przedsiębiorcami, którzy są największymi odbiorcami energii elektrycznej oraz dużymi odbiorcami nośników energii, w szczególności gazu, przedyskutować ewentualne mechanizmy oszczędności oraz scenariusze, w których możemy się znaleźć, gdzie zabraknie dostaw czy będziemy napotykać przerwy w tych dostawach – mówi ekspert. – Co będzie powodowało problemy w zapewnieniu stabilności systemu elektroenergetycznego – dodaje.