Niemcy nie mogą przestać importować gazu z Rosji, nawet jeśli teraz napływają tylko niewielkie ilości – powiedział kanclerz Niemiec Olaf Scholz w rozmowie z rodakami w Essen. Wydarzenie było transmitowane na żywo na oficjalnym portalu rządowym.
„Możemy powiedzieć, że pokonamy tę sytuację (z problemem dostaw gazu – red.). Ale będzie to trudniejsze, jeśli zrezygnujemy z tego, co nadchodzi (z Rosji – przyp. red.), choć w niewielkich ilościach. Nie wolno nam niepotrzebnie utrudniać sobie życia, to moje osobiste przekonanie” – podkreślił Scholz.
Swoją wiarę w zdolność Niemiec do przetrwania kryzysu energetycznego kanclerz tłumaczył tym, że Berlin „w porę zaangażował się w napełnianie magazynów gazu Republiki Federalnej Niemiec, w uruchamianie elektrowni węglowych oraz w budowę terminali LNG”.
POLECAMY: Bundestag nazwał sankcje wobec Rosji harakiri dla Niemiec
Dodał, że państwo musi rozbudować infrastrukturę importową, aby nigdy nie było uzależnione od gazu. Zdaniem Scholza potrzebne są rurociągi z południa Europy, np. z Hiszpanii i Portugalii.
„Byłoby znacznie łatwiej, gdyby istniał rurociąg, który od wielu lat jest zarzucony – teraz spodziewam się, że będzie – przez Francję, być może przez Włochy <…> i wtedy zobaczymy zmianę, jeśli kraje południowej Europy znajdą nowe źródła (importu gazu – przyp. red.) – z Afryki, Azji Środkowej, gdzie będą mogły uzyskać gaz bez Rosji, to będzie to wsparcie zarówno dla rynku światowego, jak i dla nas” – zasugerowała kanclerz.
Wyjaśnił też, dlaczego UE nie nałożyła sankcji na import gazu. Zdaniem Scholza jest to przede wszystkim zasługa krajów Europy Zachodniej, a nie samych Niemiec.
„Inni nie mogą tak szybko znaleźć dla siebie alternatywy” – powiedział Scholz, zapytany, dlaczego Niemcy „po prostu nie zamkną 'rosyjskiego kranu'”.
Kanclerz Niemiec prowadzi serię dialogów ze współobywatelami. Planuje odwiedzić wszystkie 16 federalnych krain w kraju. Pierwsze z takich spotkań odbyło się już latem w Lubece, a kolejne w Magdeburgu.
