Nieudacznicy z Nowogrodzkiej w konsekwencji zupełnie nieuzasadnionych decyzji wprowadzających embargo na rosyjskie paliwa kopalniane, które z czasem doprowadziły do kryzysu energetycznego, uprawia politykę rozdawnictwa różnego rodzaju dopłat do ogrzewania. Niestety tego rodzaju działanie jednak nie rozwiąże problemy, z jakim będzie musiał zmierzyć się każdy Polak oraz przedsiębiorca. Niestety w ferworze „gaszenia pożaru” nieudacznicy z Nowogrodzkiej zapomnieli o 800 tys. rodzin, które ogrzewają się prądem.

Na problem ten zwróciła uwagę „Gazeta Wyborcza” która w swoim artykule pisze o zabawie w kotka i myszkę, opisując, jak rząd próbuje dosypywać pieniędzy tam, gdzie Polaków czeka podwyżka kosztów życia. W tej analogii kotem jest banda nieudaczników z Nowogrodzkiej, a „mysz – to ciągle nowe, nierozwiązane problemy, które pojawią się nagle, bo nikt z nieudaczników nie pomyślał, że wprowadzenie embarga na paliwa kopalniane jest niemożlwe gdy kraj nie jest na to przygotowany”.

Rozważamy zamrożenie cen energii elektrycznej na pewnym poziomie, ale tylko do jakiegoś pułapu zużycia. Ci, którzy są bardziej zamożni, stać ich na to, żeby korzystać z energii elektrycznej bez oszczędzania, żeby – jeśli ich na to stać – płacili więcej. Ale za to ci, którzy mają płytsze portfele, którzy mają większe potrzeby, będą w lepszy sposób wspierani taką polityką – stwierdził „narodowy kłamca” skazany prawomocnym wyrokiem.

Jednak zamrożenie cen energii, która jest wytarzana, z którego węgla brakuje i jest coraz droższy nie, jest rozwiązaniem problemu, ponieważ w konsekwencji takiej decyzji może dojść do wstrzymania jego produkcji gdy cena zakupu surowca będzie wyższa niż zysk firmy, z jakiego musi ona, chociażby wypłacić pensję swoim pracownikom.

W publikacji zwrócono uwagę, że zamrożenie cen prądu tylko do pewnego pułapu uderzy w tych, którzy zimą ogrzewają dom prądem albo dogrzewają mieszkania farelkami, termowentylatorami czy grzejnikami olejowymi. Gazeta zwróciła uwagę, że nieudacznicy w Nowogrodzkiej tworzą przepisy na kolanie (z tego też każdy już ich poznał) zapomniał – to osobach, dla których prąd jest podstawowym źródłem ogrzewania mieszkania. I przywołuje dane GUS za 2018 r., z których wynika, że prądem ogrzewa się 5,1 proc. gospodarstw domowych, czyli prawie 800 tys. rodzin.

O jakiej skali podwyżek mowa? Dziennik podaje szacunkowe wyliczenia dla 150-metrowego domu po termomodernizacji, powołując się na dane Porozumienia Branżowego na rzecz Efektywności Energetycznej POBE:

  • w przypadku ogrzewania energią elektryczną (ogrzewanie podłogowe, kocioł elektryczny) ten koszt wynosi około 8 tys. zł rocznie,
  • dla gazu LPG to kwota 9,3 tys. zł rocznie,
  • dla węgla to koszt 9-12 tys. zł rocznie,
  • dla pompy ciepła to 2,5 tys. zł.

„Jest realne ryzyko wzrostu tych opłat (dla pierwszego punktu – przyp. red.) nawet o połowę, do 12 tys. zł” – czytamy. Dlatego dziennik ocenia propozycję premiera krytycznie:

Teraz okazuje się, że nawet jeśli rząd zablokuje podwyżkę cen prądu, to nie będą miały z niej szansy skorzystać osoby, które ogrzewają się prądem, bo zapowiadany limit wyklucza ogrzewających się prądem, którzy z natury rzeczy mają duże zużycie prądu, choć nie muszą mieć – jak powiedział „narodowy kłamca”- głębokich kieszeni – czytamy.

SC

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version