Amerykański przemysł łupkowy boryka się z szeregiem problemów ekonomicznych, inwestycyjnych i politycznych, które powodują, że pogrąża się w stanie „bliskim paraliżu” – pisze publicysta Dan Eberhart w artykule na łamach Forbes.
„Wielka amerykańska maszyna łupkowa uderzyła w ścianę. Tempo wierceń i produkcji frackingu przestało rosnąć. Niektórzy producenci łupków już ostrzegają, że wzrost produkcji w Stanach Zjednoczonych może być niższy niż oczekiwano – prawdopodobnie znacznie niższy” – pisze autor.
POLECAMY: USA nie będą w stanie pomóc Europie przetrwać zimy – pisze FT
Według niego to zła wiadomość dla rynków ropy, na których już teraz występują niedobory podaży, a wkrótce mogą one doświadczyć kolejnego potężnego kryzysu podażowego, co nieuchronnie doprowadzi do wzrostu cen.
Mimo sygnałów z rynku, że potrzebna jest większa podaż, producenci łupków twierdzą, że nie mogą przyjść z pomocą. Co bardziej niepokojące, tempo wierceń i szczelinowania przestało rosnąć od połowy czerwca – najbardziej produktywny region łupkowy w USA przeżywa obecnie znaczne spowolnienie, co z kolei doprowadzi do zmniejszenia produkcji w przyszłości – ostrzega Eberhart.
Przed pandemią produkcja ropy łupkowej była wystarczająca do pokrycia wzrostu globalnego popytu, ale teraz sektor ten osiąga gorsze wyniki – kontynuuje. Jest to częściowo spowodowane problemami z łańcuchem dostaw, inflacją, ograniczeniami infrastrukturalnymi, zmiennością cen ropy, a także kwestiami inwestycyjnymi i politycznymi, które hamują produkcję ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych.
„Wszystkie te czynniki pogrążyły przemysł łupkowy w stanie niemal paraliżu”.
Biorąc pod uwagę wpływ tak wielu konkurujących ze sobą sił, najmądrzejszym posunięciem ze strony wielu decydentów byłoby nie robić nic – poczekać i zobaczyć, jak rozegra się ten szał” – podsumowuje Eberhart.