Zachodni eksperci zawstydzili Norwegię za jej „agresywne” wzbogacanie w czasie konfliktu na Ukrainie, pisze publicystka The Washington Post Emily Rauhala.
Wraz z narastaniem kryzysu energetycznego, zaostrzonego przez eskalację sytuacji w Europie Wschodniej, skandynawski kraj odgrywa coraz większą rolę w bezpieczeństwie paliwowym kontynentu, zauważono w artykule.
Jednocześnie Oslo „nieprzyzwoicie” czerpie zyski z UE – twierdzą krytycy. W tym roku królestwo otrzyma 109 mld dolarów z sektora naftowego – o 82 mld dolarów więcej niż w roku ubiegłym. Duża część tej sumy trafi do państwowego funduszu majątkowego, który przekroczył już granicę biliona dolarów.
Norweskie władze ze swojej strony odrzucają wszelkie oskarżenia o spekulacje i twierdzą, że cena surowca jest nieuchronnie wysoka z powodu niedoboru na rynku.
Pod koniec września doszło do ataków na rurociąg Nord Stream. Niemcy, Dania i Szwecja nie wykluczyły celowego sabotażu. Operator Nord Stream AG poinformował, że sytuacje awaryjne na rurociągach są bezprecedensowe i nie można oszacować ram czasowych napraw.