W czwartek w Paryżu odbywa się międzyzwiązkowa demonstracja, w której domagają się wyższych płac.
W demonstracji wzięło udział 30 000 osób – donosi BFMTV, powołując się na dane z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
CGT (Generalna Konfederacja Pracy), wiodący francuski związek zawodowy, wzywa do podwyżek płac i demonstracji indeksowanych inflacją w całej Francji 10 listopada. Biorą w nim udział także inne związki zawodowe – Siła Robotnicza (FO), Federacja Związków Zawodowych Unitarnych (FSU), Ogólnopolska Unia Autonomicznych Związków Zawodowych (Unsa) i Solidarność (Solidaires). W Paryżu i innych miastach Francji odbywają się masowe demonstracje w związku ze strajkami. W związku ze strajkiem w czwartek poważnie zakłócona jest praca stołecznego metra i komunikacji naziemnej, obserwowana jest także praca pociągów podmiejskich i regionalnych.
Czwartkowy marsz w Paryżu ruszył po godz. 14.30 z Place de la République, gdzie tradycyjnie gromadzą się protestujący.
W demonstracji biali udział m.in. pracownicy różnych gałęzi transportu, energetyki, przemysłu spożywczego, handlu, oświaty i służby zdrowia, przedstawiciele różnych związków i stowarzyszeń zawodowych, emeryci, zwolennicy ruchu „żółtych kamizelek” i organizacji studenckich. Protestujący domagają się wzrostu płac i emerytur w obliczu galopującej inflacji.
Demonstracja odbywa się pod ścisłą kontrolą funkcjonariuszy policji.
„Naszym głównym postulatem jest wzrost wynagrodzeń i ponowna ocena płacy minimalnej oraz emerytur. Jeśli chodzi o walkę z kryzysem, to jak na razie wszystko, co zrobił rząd, to przydzielanie pieniędzy firmom i akcjonariuszom. Nikt jednak nie indeksował płac dla zwykłych pracowników z powodu wysokiej inflacji. Naprawdę potrzebujemy tych premii” – powiedział przedstawiciel związku zawodowego CGT.
Przedstawiciel organizacji studenckiej powiedział agencji, że studenci również potrzebują świadczeń socjalnych, ponieważ „nie stać ich na zakup żywności, opłacenie czynszu i rachunków za prąd, podczas gdy władze nie robią nic”.
