Michał Listkiewicz, były międzynarodowy sędzia, a później prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, podzielił się swoją obserwacją na temat pomocy jaka została zorganizowana przez proukraińskich nieudaczników na rzecz „uchodźców” z Ukrainy.

Listkiewicz w swojej wypowiedzi podkreślił, że jest „całym sercem za”, ale jednocześnie wskazał, co mu się nie podoba.

Wraz z początkiem eskalacji konfliktu na Ukrainie Polskę zalała fala cwaniaków z zachodniej Ukrainy. Przy pomocy mediów znaczna część Polaków uwierzyła, że tam toczy się „wojna” co spowodowało, że grupa ta otworzyła się na pomoc, a dodatkowo, decyzją proukraińskich nieudaczników, pieniądze podatników szerokim strumieniem płynęły do Ukraińców. Wówczas większość Polaków nie widziała w tym żadnego problemu a tych co było innego zdania wyzywano od ruskich onuc.

Przebywający w Polsce cwaniacy z Ukrainy mogli liczyć na szereg programów socjalnych, na darmowe zakwaterowanie i wyżywienie – itd. Dochodziło do takich patologii, że Ukraińcy przyjeżdżali autokarami do Przemyśla, wypełniali w urzędzie odpowiednie papierki, by pobierać pieniądze i jeszcze tego samego dnia wracali na Ukrainę. Tam przebywali przez 29 dni w 30 dniu przyjeżdżali do Polski po to aby w systemie był odnotowany ich powrót co zabezpieczali ich przed utratą uprawnienia do bezpodstawnie przyznanego socjalu. Mechanizm opisał swego czasu prezydent Przemyśla Wojciech Bakun który po tym wpisie został posadzony o rasim.

Niebawem proukraiński rząd ma zaostrzyć kryteria pomocy.

Zgodnie z zapowiedzią skończą się wypłaty zasiłków socjalnych dla tych, którzy przebywają na Ukrainie, a ci, którzy przebywają w Polsce będą musieli częściowo płacić za zakwaterowanie i wyżywienie.

O kosztownej pomocy finansowanej cwaniaków z Ukrainy która finasuja polscy podatnicy wypowiedział się Listkiewicz.

Podzielił się doświadczeniem z apteki, gdy polscy emeryci nie mieli pieniędzy na wykup leków.

„Jestem całym sercem za pomaganiem Ukrainie. Ale darmowe leki za 500 zł (często są to kosmetyki lub paraleki) to przesada. Biednych polskich emerytów często nie stać na leki za 100 zł, widziałem w aptece. A info z oficjalnej strony państwowej instytucji, nie jestem ruską onucą” – napisał Listkiewicz.

„Goście z Ukrainy kupują w aptekach kosmetyki np. a nie leki pierwszej potrzeby. Sam widziałem, nie zmyślam. W okienku obok staruszka zrezygnowała z wykupu całej recepty, bo skończyły się jej pieniądze, musi czekać do kolejnej skromnej emerytury” – dopisał w komentarzu.

Rzeczywiście każdy uchodźca z Ukrainy może liczyć na kod o wartości 500 złotych do wykorzystania we wskazanych aptekach. Program ten na całe szczęście nie jest finansowany z budżetu państwa tylko przez prywatną a organizację Direct Relief.

„Ok, ale należy o tym mówić, by uspokoić nastroje. No i kontrolować by kupowano leki a nie kosmetyki” – podkreślił Listkiewicz.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version