Posłowie KO – Dariusz Joński i Michał Szczerba – postanowili przyjrzeć się rozliczeniom za szpital tymczasowy we Wrocławiu, który powstał w czasie pandemii. Po kontroli ujawnili szereg nieprawidłowości przy zakładaniu i prowadzeniu szpitala covidowego we Wrocławiu. Ich zdaniem to najdroższy taki obiekt w kraju, który w dodatku powstał na prywatnym terenie.
POLECAMY: NIK miażdży politykę covidową »wizjonera zdrowia«
Jak wynika z kontroli posłów Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby, hale zlokalizowane na ulicy Rakietowej we Wrocławiu kosztowały kilkukrotnie więcej, niż zapowiadano. Szpital covidowy miał kosztować 16 mln zł, ale ostatecznie inwestycja pochłonęła 85 mln zł. – W prywatną nieruchomość zainwestowano 85 mln zł, wybudowano nowe hale, nową infrastrukturę, podnosząc znacznie wartość tego obiektu – powiedział Michał Szczerba, który przyznał, że mamy do czynienia z „wielką pisowską aferą”.
Wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski odnosi się do tych słów:
Za dwa lata funkcjonowania to nie jest zła cena stwierdził wojewoda Jarosław Obremski. – I to nie był najdroższy szpital w Polsce, natomiast twierdzę, że był najlepszy. Przede wszystkim znakomicie wyposażony w tlen, co zostało zweryfikowane przez życie bardzo pozytywnie. Nawet szpitale stacjonarne nie miały możliwości odkręcenia tak kurków z tlenem, jak w tym szpitalu. Mieliśmy nawet dodatkowe zabezpieczenie tlenu w przypadku awarii. Ta jakość kosztuje. Można budować tańsze szpitale, ale to już kwestia decyzji. Uniwersytecki Szpital Kliniczny stawiał daleko idące wymagania jakościowe, aby potem, gdy szpital tymczasowy ruszył, ludzie tam pracujący mogli skoncentrować się na leczeniu ludzi – dodaje Jarosław Obremski.
Wojewoda dolnośląski początkowo chciał, aby wrocławski szpital tymczasowy został urządzony w Hali Stulecia. Dwa dni później zmienił jednak zdanie. Placówkę postanowiono urządzić przy ulicy Rakietowej w prywatnym centrum hotelowo-wystawienniczym. Nieoficjalnie wiadomo, że decyzja o zmianie lokalizacji zapadła na prośbę premiera Mateusza Morawieckiego.
Na decyzji wojewody suchej nitki nie zostawiło również MSWiA. „W istocie doszło do zaniedbań, które mogą wskazywać na możliwość niedopełnienia obowiązków, a tym samym działanie na szkodę interesu publicznego. Brak właściwych działań/reakcji ze strony wojewody, jako osoby nadzorującej całość realizowanej inwestycji, może wypełniać przesłanki określone w przepisach Kodeksu karnego” – czytamy w dokumencie podpisanym przez wiceministra Pawła Szefernakera.
Jeden komentarz
teraz, pisiaczki bedą budować autostrady po 147 mln za kilometr. aż strach przemnożyć razy 5. kp