Sytuacja stabilizuje się z lekką tendencją spadkową, której służy okres świąteczno-noworoczny i przerwa w szkołach – powiedział w czwartek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, odnosząc się do fali zachorowań na grypę i RSV.
– Dziennie jest około 40, blisko 50 tys. zachorowań. Tak było w najgorszych czasach pandemii. Absolutnie to nie jest ta sama skala, być może w pediatrii mamy trudniejszą sytuację, bo zachorowania grypowe, z którymi mamy teraz do czynienia, w większym stopniu częściej dotyczyły dzieci. Szpitale pediatryczne są w większym stopniu zajęte – mówił Niedzielski.
– Dwa lata izolacji spowodowały, że nie mieliśmy normalnego kontaktu z patogenami, w związku z tym nasze układy odpornościowe się odzwyczaiły od wirusa, chociażby grypy – powiedział minister.
Szczyt zachorowań na grypę
Wiceszef MZ zapytany był w czwartek w Programie 3 Polskiego Radia, czy może być dodatkowy stan zagrożenia w związku z grypą. Jak powiedział, „na dzień dzisiejszy nie ma ryzyka dot. ogłoszenia stanu epidemii z powodu grypy”. – Wszystko będzie zależało od wydolności naszego systemu ochrony zdrowia – zastrzegł wiceminister Kraska.
Przypomniał, że stan zagrożenia epidemicznego w Polsce w związku z COVID-19 został przedłużony do końca marca. – Z naszych danych i prognoz wynika, że szczyt zachorowań na COVID-19 w Polsce jest jeszcze przed nami – to jest mniej więcej druga połowa stycznia. Do tego trzeba dołożyć lawinę zachorowań na grypę, którego szczyt w ubiegłych latach przypadał na koniec stycznia początek lutego – powiedział Kraska.
Zastrzegł, że obecny stan zachorowań na grypę jest na poziomie notowanym w ubiegłych sezonach. – Szczyt zachorowań na grypę jest jeszcze przed nami – powiedział wiceszef MZ. – Myślę, że kumulacja, która nas czeka, będzie trudna dla całej służby zdrowia – ocenił wiceminister Kraska.
Powiedział, że liczba zachorowań na COVID-19 jest zdecydowanie mniejsza, więc i hospitalizacji jest mniej. – Największy problem jest z zachorowaniami na grypę – powiedział.