Trwa sezon wzmożonych infekcji dróg oddechowych. W skali kraju dominują teraz zakażenia wirusem grypy, a prawie połowa infekcji dotyczy pacjentów pediatrycznych. W tej grupie za największy odsetek hospitalizacji odpowiada natomiast wirus RSV. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska na antenie Polskiego Radia zapowiedział wprowadzenie od nowego roku bezpłatnych testów jednocześnie wykrywających obecność wirusa RSV, grypy i Covid-19.
Nie będzie obowiązku testowania
Jeszcze przed świętami minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że w nowym roku zostaną wprowadzone testy różnicujące grypę, RSV i Covid-19.
– Chcemy od przyszłego roku wprowadzić bezpłatne testy, które będzie można wykonać w szpitalu lub lekarza rodzinnego. Będzie to test potrójny, diagnozujący grypę, RSV i Covid. Chcemy doprowadzić do tego, żeby lekarze rodzinni mogli zamawiać te testy, a Narodowy Fundusz Zdrowia je zrefunduje – zapowiedział wiceminister zdrowia.
Zgodnie z przewidywaniami, testy miałyby być dostępne już na początku roku. Tymczasem dużym problemem jest nadal niska wyszczepialność przeciwko grypie. Zaszczepiło się zaledwie niespełna 700 tys. osób. Waldemar Kraska zapewnił, że rząd kończy prace nad rozwiązaniami, które ułatwią uzyskanie szczepionki. Brana pod uwagę jest możliwość wystawienia elektronicznych skierowań, które będzie można zrealizować w punkcie szczepień lub w aptece. Teraz receptę na preparat musi wypisać lekarz.
Darmowe testy, a co z procedurą?
Dr n. zdr. Bartosz Pędziński, zastępca dyrektora Łomżyńskiego Centrum Medycznego zaznacza, że część lekarzy zapewne skorzysta z możliwości otrzymania testów różnicujących RSV, grypę i Covid-19. Jednak jego zdaniem zainteresowanie placówek będzie zależało od tego, czy NFZ będzie płacił także za procedurę wykonania testu, a nie tylko za sam test.
– Trzeba pamiętać, że zajmuje ona około 10-15 minut. Przychodnie chętnie wykonywały testy na Covid-19, gdy NFZ płacił za procedurę. Gdy resort zdrowia podjął decyzję, że testy będą co prawda darmowe, ale ich wykonanie nie będzie już opłacane, wiele placówek przestało testy zamawiać. . Test to nie tylko koszt kasetki, ale także koszt pracy lekarza i pielęgniarki. Ktoś musi test zlecić, pielęgniarka pobrać materiał, trzeba poczekać na wynik i często jeszcze raz przyjąć pacjenta – mówi.
Jeśli wyniki tych testów mają być potrzebne w nadzorze epidemiologicznym, ktoś musi też wynik tego testu sprawozdać.
Potwierdza to Łukasz Szaniawski, pracownik laboratorium diagnostycznego. Zaznacza, że w Radomiu jest 37 podmiotów POZ, do tego kilkanaście przychodni specjalistycznych oraz cztery szpitale. – Średnio, w zależności dnia tygodnia jest wykonywane od 20 do 50 testów, co jest kpiną, ponieważ wykonuje się średnio jeden test na przychodnię, a pacjentów przyjmowane są setki – podkreśla.