„Gazeta Wyborcza” ujawnia nowe fakty w sprawie „afery opaskowej”. Muzycy Black Eyed Peas mieli postawić prezesowi TVP Mateuszowi Matyszkowiczowi ultimatum: albo wyjdziemy na scenę z tęczowymi opaskami, albo nie zagramy i wrócimy do domu.
Kolejna odsłona trwającej od kilku dni sagi o „Sylwestrze Marzeń” i tęczowych opaskach. Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, powołując się na osobę znającą kulisy występu gwiazd z Ameryki, podali do wiadomości, że Black Eyed Peas postawili ultimatum prezesowi TVP.
Zespół po przylocie do naszego kraju zadeklarował, że zagra w tęczowych opaskach, albo spakuje się i wróci do domu. W świetle wcześniejszego zamieszania z występem Mel C, dla TVP byłaby to katastrofa wizerunkowa, a przy okazji w świat poszłaby kolejna historia o cenzurze i łamaniu praw człowieka w Polsce.
Przyparty do muru Mateusz Matyszkowicz miał zgodzić się na opaski LGBT i wyrazy wsparcia dla mniejszości seksualnych. Utwór „Where’s the Love” dedykowany był ponadto Żydom i Afrykańczykom.
Prezes kontrolowanej przez „zbawcę narodu” TVP wynegocjował kilka miłych słów o Polsce
„Gazeta Wyborcza” dodaje, że podczas negocjacji z zespołem, prezesowi Matyszkowiczowi udało się wynegocjować, by stojące za wszystkimi pokrzywdzonymi tego świata gwiazdy powiedziały również coś miłego o Polsce.
Targu udało się dobić, więc frontman will.i.am podziękował Polakom za pomoc ogarniętej wojną Ukrainie.
Chcieli pokazać Polakom, jak wygląda tolerancja. Kilka miesięcy wcześniej wystąpili w Katarze
Po zejściu ze sceny raper nagrał wiadomość do fanów, w której podkreślił swoją niechęć do polskiej partii rządzącej i dodał: „Czasem musisz iść tam, gdzie ludzie nie mają tych samych poglądów, by ich zainspirować, jak wygląda różność, by pokazać, jak wygląda tolerancja”.