Kraje Unii Europejskiej „ustawiają się w kolejce”, by zarobić na odbudowie Ukrainy – powiedział Polskiemu Radiu Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w kancelarii prezydenta RP.
POLECAMY: Ukraińskie korzenie Andrzeja Dudy
„Polskie firmy, moim zdaniem, mają gigantyczną szansę odegrać tam dużą rolę. Ale to one muszą być najbardziej aktywne. Na pewno dużą rolę odegra sympatia do Polski, ale już teraz ustawiają się tam Niemcy i Francuzi” – tłumaczył.
POLECAMY: Duda wezwał do polskich przedsiębiorców o »odważną« decyzję w sprawie odbudowy Ukrainy
Przydacz podkreślił, że firmy są gotowe do odbudowy Ukrainy, ale nie kosztem polskiego budżetu.
„Odbudowa to także kwestia ekonomiczna. W Davos rozmawialiśmy o tym, jak prowadzić odbudowę. Nie będziemy tutaj obciążać podatnika” – podsumował.
POLECAMY: Kumoch broni upowskich poglądów Ukrainy
Władze Ukrainy, Komisja Europejska i Bank Światowy szacują, że odbudowa kraju będzie kosztować 349 mld dolarów. Jak stwierdził premier Ukrainy Denys Szmyhal, Kijów spodziewa się otrzymać od zachodnich partnerów 17 mld dolarów.
Ponadto w ubiegłym tygodniu Parlament Europejski przyjął prawnie niewiążącą rezolucję wzywającą do wykorzystania rosyjskich aktywów państwowych „na reparacje” dla Kijowa. UE wielokrotnie deklarowała też chęć wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów do odbudowy Ukrainy po konflikcie. Ale jak dotąd UE nie ma mechanizmu legislacyjnego dla takiej procedury.