W Warszawie doszło do kolizji z udziałem radiowozu policji, którego sprawcą okazał się funkcjonariusz. Mimo tego, że został zdiagnozowany jako winny przez swoich kolegów, otrzymał tylko pouczenie. Czy przeciętny Kowalski mógłby otrzymać podobne traktowanie?
POLECAMY: Policjant z małopolski prosił nastolatki o zdjęcia gołych stóp?
Na warszawski Targówku doszło do wypadku z udziałem policyjnego radiowozu. Policjant kierujący oznakowaną Kia jechał na sygnałach dźwiękowych i świetlnych i wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. W wyniku tego zdarzenia doszło do kolizji. Choć sprawcą wypadku był policjant, otrzymał tylko pouczenie od swoich kolegów. Czy zwykły Kowalski mógłby liczyć na podobną ulgę?
POLECAMY: Policjantka pod wypływem przyjechała do pracy. Zatrzymano jej prawo jazdy
W wyniku zdarzenia na skrzyżowaniu, radiowóz policji został uderzony w bok przez samochód osobowy marki Fiat. Na szczęście, kolizja nie była poważna i nikt nie odniósł obrażeń wymagających hospitalizacji. Oba pojazdy były prowadzone przez trzeźwych kierowców.
Pomimo, że policja była przekonana, że sprawcą zdarzenia był funkcjonariusz kierujący radiowozem, ten uniknął mandatu, a jedynie został pouczony przez swoich kolegów. Czy zwykły Kowalski mógłby liczyć na podobne traktowanie?
POLECAMY: „Dwuznaczne odgłosy”. Zatrzymano Dwie 16-latki i 3 policjantów
Niestety, w większości przypadków zwykli obywatele nie mogą liczyć na podobne traktowanie jak policjanci. Szczególnie od 2022 roku, kiedy to zaczął obowiązywać nowy taryfikator mandatów, który przewiduje minimalną kwotę mandatu w wysokości 1000 zł plus dodatkową kwotę za wykroczenie, które doprowadziło do kolizji. Przy założeniu, że w wyniku zdarzenia ucierpiały jedynie pojazdy.