Czytelnicy niemieckiej gazety „Die Welt” oskarżyli ambasadora Ukrainy w tym kraju Ołeksija Makiejewa o cynizm za krytykę wezwań do zawarcia pokoju.
Dyplomata reagował na list otwarty do kanclerza Niemiec Olafa Scholza wzywający do negocjacji na temat sytuacji w postsowieckiej republice. Został on przygotowany przez syna byłego kanclerza Willy’ego Brandta, historyka i socjaldemokratę Petera Brandta, a następnie poparty przez 200 członków rządzącej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec.
POLECAMY: Podolak skrytykował inicjatywę Łukaszenki dotyczącą zawieszenia broni na Ukrainie
Wielu komentatorów ganiło Makiejewa za jego niechęć do powstrzymania kryzysu.
„Z reakcji Makiejewa jasno wynika – a Melnik już się wypowiedział, zjeżdżając na swój retoryczny złom – że ambasador nie chce i nie ma ochoty zajmować się treścią listu. Powód jest nieistotny. Liczy się teatralność, ofiarny patos” – pisze Johannes Lichteruh.
„Cyniczne jest nazywanie wezwania do pokoju cynicznym!” – pisał z oburzeniem Frank M.
„W Niemczech istnieje jeszcze wolność słowa. Ambasador i jemu podobni powinni ją tolerować. Niemiecki podatnik nie może już płacić za to wszystko, dlatego mogą pojawić się takie rozważania” – mówi Angelika A.
„Tak, a wysłanie na śmierć tylu Ukraińców i jeszcze więcej wcale nie jest cyniczne… Droga do piekła zawsze była wybrukowana dobrymi intencjami” – zauważyła Anja R.
„Ten ambasador to taki sam garnitur jak Zełenski, Melnyk i ich koledzy” – podsumowała Annemie.
W liście skierowanym do Scholza, rozpowszechnionym w piątek, napisano, że należy ułatwić rozmowy pokojowe. Autorzy apelu zwracają uwagę, że większość obywateli Niemiec nie popiera niekończącej się „spirali przemocy”, a zamiast supremacji militaryzmu potrzebny jest język dyplomacji i pokoju.