Bazarowe alejki i kasy kupców są całkowicie opustoszałe. Wskutek zamknięcia granic z Białorusią, targowisko miejskie na ulicy Kawaleryjskiej w Białymstoku nie przyciąga już klientów ze Wschodu, a od dawna nie ma tam praktycznie żadnych Polaków.

Na bazarze przy ulicy Kawaleryjskiej w Białymstoku, budynki z blachy, zabłocone alejki oraz szalety z czasów poprzedniego ustroju, sprawiają że miejsce to nie jest atrakcyjne do robienia zakupów, szczególnie tych związanych z odzieżą, która jest głównym towarem na tym targowisku. Kupcy tam działający z goryczą i śmiechem wspominają, że „nie zna życia ten, kto nie mierzył zimą dżinsów na kartonach”, jednak sytuacja, w której się znajdują, nie jest dla nich wcale zabawna.

Kilka lat temu bazarowy klimat przyciągał Polaków, a wielu Białorusinów nadal cieszy się jego urokiem. Jednak ludzie z Podlasia już dawno przyzwyczaili się do wyższych standardów i wolą robić zakupy w galeriach handlowych. Mieszkańcy Białegostoku zostali również przyzwyczajeni do zakupów w centrach handlowych za szklanymi szybami, a Białorusini są teraz po drugiej stronie granicy.

POLECAMY: PiS zamyka do odwołania zamyka przejście graniczne z Białorusią

Starsza Pani, która wkrótce przejdzie na emeryturę, ale wciąż stara się dorabiać, przyznaje, że w ciągu tygodnia nie zarabia nawet złotówki. Sprzedaje odzież męską na targowisku, ale handel idzie jej słabo, a razem z nią cierpią także inni sprzedawcy. Mówi, że jedynie w weekendy udaje jej się zrobić obroty rzędu 800 złotych, ale od poniedziałku do piątku sytuacja jest tragiczna.

„Wyczekują” lub „stoją” to najlepsze określenia dla sytuacji sprzedawców na targowisku. Handel w praktyce nie ma miejsca, więc kilkuset przedsiębiorców jedynie czeka, chociaż nie mają pewności, na co dokładnie. Zdają sobie sprawę, że już nie mogą liczyć na przychody ze sprzedaży towarów za ruble i dolary ze Wschodu.

Nasi wschodni sąsiedzi z Grodna mieli wcześniej łatwy dostęp do Białegostoku, gdyż droga przez przejście graniczne w Kuźnicy liczyła jedynie 80 km. Po szturmie migrantów na granicę w listopadzie 2021 r., ruch graniczny został wstrzymany. To jednak nie zniechęciło Białorusinów do przekraczania granicy, gdyż droga przez Bobrowniki, która prowadziła do stolicy Podlasia i liczyła około 120 km, była jeszcze dostępna. Jednakże w odpowiedzi na zaangażowanie Białorusi w wojnę na Ukrainie oraz represje wobec opozycji i polskich działaczy, rząd Polski zdecydował w lutym o zamknięciu ruchu granicznego w Bobrownikach. W konsekwencji, najkrótsza trasa z Grodna do Białegostoku prowadzi teraz przez Litwę, co wiąże się z dłuższą drogą o długości ponad 200 km.

Spadku obrotu na targowisku doświadcza każdy sprzedawca od momentu zamknięcia ruchu granicznego w Bobrownikach.

Handlowcy skarzą się, ze ich obroty spadły o 70 proc. ponieważ po decyzji o zamknięciu przejścia granicznego w Bobrownikach do Białegostoku przyjeżdża tylko kilku klientów z Białorusi, którzy muszą tu przyjechać z innych powodów, np. mają dzieci na studiach. Handlowcy wspominają, że kiedyś przyjeżdżało na Kawaleryjską po 10 autokarów z Białorusi dziennie, a teraz w ciągu miesiąca sprzedaje się tyle, co kiedyś w ciągu jednego dnia.

Zamówiłem towar dwa tygodnie temu, ale były to pojedyncze sztuki i nie było to zbyt sensowne. Jednak mam nadzieję, że uda mi się poprawić sytuację poprzez promocję w Internecie i przyciągnięcie nowych klientów z miasta. Jestem zły, ponieważ uważam, że rząd powinien skupić się na losie lokalnych biznesów przed podejmowaniem decyzji o zamknięciu przejść granicznych. Nie oczekuję pomocy od nikogo i nie wierzę w nią – mówi jeden handlarzy na targowisku.

Przedstawiciele rządu i parlamentarzyści partii rządzącej z Podlasia sugerują, że drobni przedsiębiorcy nie otrzymają rekompensat po zamknięciu przejścia w Bobrownikach.

Społeczeństwo nie protestuje przeciwko tym zapowiedziom, więc nic nie wskazuje na to, że sytuacja ta się zmieni. Władze Białegostoku podejmują działania mające na celu ratowanie targowiska na Kawaleryjskiej, na którym planowane są reklamy w mediach społecznościowych i autobusach komunikacji miejskiej. W ramach działań promocyjnych na bazarze mają być także stragany z warzywami i owocami, a jeden z wiceprezydentów Białegostoku zaproponował sprzedaż ptactwa ozdobnego, gołębi i zwierząt gospodarskich.

Według niektórych osób, działania podejmowane przez władze miasta w celu ratowania targowiska na Kawaleryjskiej są jedynie pozorowane. Pan Paweł handlujący od lat na tym targowisku uważa, że sprzedaż ptactwa ozdobnego i zwierząt gospodarskich nie jest wystarczającym rozwiązaniem. Handlarze liczą również na realną finansową pomoc od samorządu i napisali pismo o zawieszenie czynszów, oczekując na decyzję w tej sprawie.

Wielu mieszkańców miasta sugeruje, że warto byłoby uzyskać dotacje z Unii Europejskiej i wybudować na Kawaleryjskiej porządną, zadaszoną halę. Jednak pan Paweł nie wierzy w powodzenie takiej inwestycji, a nawet jeśli dojdzie do realizacji, obawia się wzrostu czynszów, co może być problematyczne dla drobnych przedsiębiorców. Niektórzy z nich, zwłaszcza osoby starsze, są pozostawieni sami sobie i są zmuszeni do kontynuowania swojej działalności tylko po to, aby dociągnąć do emerytury. Pana Paweł uważa, że może zawsze znaleźć pracę fizyczną, ale starsze osoby nie mają takiej alternatywy.

SC

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version