W piątek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces przeciwko 52-letniej Svitlanie P., obywatelce Ukrainy, która jest oskarżona o znęcanie się nad dziećmi. Svitlana P. wcześniej prowadziła rodzinę zastępczą na Ukrainie i kontynuowała swoje działania, nadal „opiekując się” dziećmi po przyjeździe do Polski.

Szerzej o sprawie pisaliśmy na naszym blogu w artykule pt.: POZNAŃ: Matka zastępcza z Ukrainy, która uciekła przed »wojną« do Polski biła i sprzedawała dzieci pedofilom

Mimo wniosku prokuratury o pełne wyłączenie jawności rozprawy, sąd podjął decyzję, że proces będzie prowadzony za zamkniętymi drzwiami jedynie w części. Sędzia Sławomir Szymański postanowił, że jawność zostanie wyłączona w przypadku zeznań małoletnich pokrzywdzonych. Dodatkowo, zastrzegł, że istnieje możliwość wyłączenia jawności również na późniejszych etapach postępowania sądowego.

Svitlana P., która wcześniej prowadziła rodzinę zastępczą na Ukrainie, kontynuowała opiekę nad dziesięciorgiem dzieci w wieku od 4 do 16 lat po przyjeździe do Polski. Według ustaleń prokuratury, oskarżona miała się dopuszczać wulgarnych wyzwisk, poniżania i zastraszania swoich podopiecznych. Miała również stosować przemoc fizyczną, taką jak popychanie, uderzanie, wyrywanie włosów, oraz bicie pałką lub pasem po ciele i głowie.

POLECAMY: Poznań: Ukrainka miała opiekować się dziećmi wywiezionymi z Ukrainy, a przekazywała je pedofilom – jest akt oskarżenia

Po zatrzymaniu Svitlany P. w kwietniu ubiegłego roku, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, prokurator Łukasz Wawrzyniak, informował, że „w rodzinie pani, która opiekuje się innymi dziećmi”, pojawiły się podejrzenia dotyczące przemocy wobec dzieci. To właśnie ta osoba zauważyła dziwne zachowanie dzieci, co wskazało na możliwość ich bycia ofiarami przemocy.

W aktach oskarżenia prokurator zarzucił Svitlanie P. popełnienie szeregu przestępstw, w tym znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dziesięciorgiem ukraińskich dzieci. Prokuratura przedstawiła sądowi dowody, które potwierdzają, że małoletni pokrzywdzeni przebywający pod opieką oskarżonej byli poddawani biciom, zastraszaniu i poniżaniu.

– Śledztwo wykazało, że oskarżona ograniczała dzieciom dostęp do toalety, a także jedzenia oraz picia, doprowadzając w niektórych przypadkach do ich skrajnego niedożywienia – dodała.

Prokuratura poinformowała również, że Svitlana P. stosując przemoc, wykorzystała seksualnie niektóre z dzieci i przekazywała je w tym celu innym osobom. Proces przestępczy trwał od marca 2020 roku do kwietnia 2022 roku, a oskarżona wykorzystywała go jako stałe źródło dochodu – podkreśliła prokuratura. Od momentu zatrzymania, Svitlana P. przebywa w areszcie. Za przestępstwa, których jest oskarżona, grozi jej maksymalna kara 15 lat pozbawienia wolności.

W piątek, w trakcie rozprawy, oskarżona nie przyznała się do winy. W swoim oświadczeniu Svitlana P. powiedziała, że przyjechała do Polski w celu ucieczki przed wojną. Twierdziła, że podczas podróży z Ukrainy z dziesięciorgiem dzieci nie szukali oni tylko odpoczynku, ale uciekali przed konfliktem zbrojnym. Oskarżona oskarżyła Rosjankę, która ich zaprosiła, o obietnice pomocy i wsparcia, których bardzo potrzebowali. Jednak według Svitlany P., ta osoba wykorzystała ich trudną sytuację dla własnych korzyści.

– Kiedy 6 kwietnia otrzymaliśmy PESELE, ta kobieta zabrała mi te PESELE, a 8 kwietnia odebrała mi dzieci. Dzieci odebrała kłamstwem i przemocą. Jedno dziecko ze stresu trafiło do szpitala psychiatrycznego (…) Ta Rosjanka odebrała mi dziecko O., zamknęła ją. Dziecko dzwoniło do znajomej do Poznania, płakało, krzyczało, prosiło o pomoc. Kiedy ostatni raz rozmawiałam z dziećmi przez telefon, jedna z dziewczynek bardzo płakała, mówiła mi: mamo kocham ciebie i tęsknie za tobą – dodała.

W sądzie, oskarżona podkreśliła, że przez 14 lat prowadzenia rodzinnego domu dziecka na Ukrainie nie było żadnych skarg ze strony służb, lekarzy ani nauczycieli w szkole. Svitlana P. zaznaczyła również, że kurator odwiedzał rodzinę raz w miesiącu, a dzieci miały kontakt z przedstawicielami służby opieki i kuratorem, z którymi mogły swobodnie rozmawiać. Dodatkowo, w szkole miały możliwość kontaktu z pedagogiem. Oskarżona starała się przedstawić tę stronę swojej historii, sugerując, że nie było żadnych wcześniejszych sygnałów o przemocowym traktowaniu dzieci w jej rodzinie zastępczej.

– Dwa razy do roku dzieci miały badania okresowe w szpitalu. Zawsze miały jedzenie, ubrania, zabawki. Ja proszę żeby sąd poprosił świadków z Ukrainy, którzy mogliby zaświadczyć w mojej obronie. Nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć – zaznaczyła. W trakcie składania wyjaśnień oskarżona płakała.

Kobieta podkreślała, że dzieci, którymi się opiekowała, pochodziły z rodzin patologicznych, gdzie były obecne problemy z alkoholem i narkotykami. Svitlana P. odpowiadając na pytania swojego obrońcy, szczegółowo odnosiła się do zarzutów zawartych w akcie oskarżenia.

W wcześniejszych wyjaśnieniach, które zostały odczytane w sądzie, oskarżona częściowo przyznała się do winy. Wyraziła zrozumienie dla zarzutów i stwierdziła, że częściowo się do nich przyznaje. Svitlana P. wyznała, że nie poświęcała dzieciom wystarczającej uwagi i może przez to ich skrzywdziła. Przyznała również, że nie otaczała ich miłością i troską. Powiedziała, że po przyjeździe do Polski była w stresie, a pewna osoba o imieniu pani M. pomagała jej wówczas. Oskarżona zaznaczyła, że pani M. była świadoma jej trudnej sytuacji, ponieważ Svitlana miała dyplom psychologa, ale nie zaproponowała jej żadnej pomocy.

– Ja stawiałam dzieci do kąta, ale nie na całą noc. Nigdy nie dusiłam dzieci poduszką, i nie biłam pałką. Nie wsadzałam dzieciom niczego do ust, nie wiem dlaczego dzieci tak mówią – dodała i przyznała, że zdarzało jej się uderzyć dzieci „paskiem po tyłku”, oraz że jedną z dziewczynek uderzyła otwartą ręka po ustach.

– Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłam i szczerze proszę o wybaczenie przed Bogiem i dziećmi, i przed panią. Mi jest przykro, że tak się stało (…) Proszę o wybaczenie i danie mi szansy na poprawę. Obiecuję, że nikogo już nie skrzywdzę, nikogo – dodała.

Oskarżona wzorem kijowskiej propagandy podkreśliła nw swoich wyjaśnieniach przed Sądem, że to Rosjanka o imieniu M. „zabrała” jej dzieci. Twierdziła, że jest pewna, że M. zmusza dzieci do opowiadania okropnych kłamstw. Svitlana P. wyraziła swoje przekonanie, że dopóki dzieci są pod opieką tej osoby, będą nadal kłamać. Według niej, M. jest w stanie zmusić dzieci do składania fałszywych zeznań. Oskarżona zauważyła, że obserwowała, jak M. się denerwuje. Wyraziła również swoje niezrozumienie, jak osoba, która ma swoje własne dzieci, mogłaby zrobić coś takiego innym. Svitlana P. określiła te kłamstwa jako obrzydliwe i pełne obrzydzenia, twierdząc, że nie ma w nich ani słowa prawdy.

Po przesłuchaniu oskarżonej, dziennikarze musieli opuścić salę sądową, ponieważ zaplanowano odtwarzanie nagrań z zeznaniami pokrzywdzonych dzieci.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Jeden komentarz

  1. Nic nowego na osiedlu Witosa w Katowicach to normalne, a policji mają głuchych i ślepych. Ta wiedźmę Duda ułaskawi przed końcem procesu.

Napisz Komentarz

Exit mobile version