Pan Marek Jarocki z Katowic odniósł zwycięstwo w sądzie przeciwko policjantom, którzy twierdzili, że nie ustąpił pierwszeństwa pieszemu. Taka sytuacja nie jest nowością w Polsce, gdzie policja czasami próbuje ukarać kierowców za wykroczenia, których tak naprawdę nie popełnili. Wielu kierowców jest przekonanych, że nie mają szans wygrać z funkcjonariuszami w mundurach. Jednak Pan Marek postanowił stanąć do walki o swoje prawa przed sądem.
Opisywane zdarzenie miało miejsce 16 marca około godziny 11.00. Pan Marek podróżował samochodem po zatłoczonej drodze w okolicach Placu Wolności w Katowicach.
– Przejechałem z prędkością 20-30 km/h przez przejście, przed którym na sąsiednim pasie auto stało już w korku – opowiada kierowca portalowi brd24.pl – Gdy już przejechałem to przejście, to z lewej strony, na sąsiedni pas dopiero wkraczał pieszy. Tymczasem nagle na sygnałach ruszyli za mną policjanci. Okazało się, że stali 150 m dalej, koło swojego posterunku. I twierdzili, że nagrali, jak dopuściłem się wykroczenia. Ich zadaniem omijałem pojazd przepuszczający pieszego na przejściu dla pieszych i jednocześnie dopuściłem się wyprzedzania przed przejściem. Nie zgodziłem się z tym. Powiedziałem, że takiego mandatu nie przyjmę. To wówczas, mogę to odbierać jako złośliwość, policjanci stwierdzili, że kierują sprawę do sądu oraz zatrzymują mi uprawnienia do kierowania, bo spowodowałem poważne zagrożenie na drodze.
Pan Marek Jarocki z Katowic, w pierwszej kolejności, podjął starania w celu odzyskania uprawnień do prowadzenia pojazdów. W swoim wniosku złożonym do sądu, zauważył, że według policjantów zarzucano mu popełnienie wykroczenia zgodnie z art. 866 par. 1 punkt 4 K.w.
„W ustawie Kodeks Wykroczeń nie ma Art. 866. Natomiast jeśli wskazanie zawarte w pokwitowaniu miałoby dotyczyć Art. 86 § 1 KW to nie ma w nim punktu 4. Przyjmując więc domyślnie iż być może w protokole chodzi o Art. 86 § 1 KW wskazać należy, że przebieg zdarzenia nie wskazuje na zagrożenie zakazem prowadzenia pojazdów” – napisał pan Jarocki.
Po drugie kierowca opisał sytuację, za którą miał zostać ukarany. Wykazał, że jechał prawym pasem, a samochody na lewym pasie nie poruszały się z powodu korku.
W tej sytuacji, Pan Marek nie wyprzedzał żadnego pojazdu, ani nie omijał innych samochodów, które miały obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu.
„Mając powyższe na względzie w okolicznościach sprawy nie sposób uznać ominiecie pojazdu, który zatrzymał się z powodu warunków ruchu (korka) przy szybkości obwinionego 20-25 km/h mogło spowodować jakiekolwiek zagrożenie dla pieszego, który w tym czasie nie znajdował się jeszcze na przejściu dla pieszych” – czytamy we wniosku do sądu.
– Sąd oczywiście odmówił odebrania mi uprawnień i nakazał natychmiastowy zwrot prawa jazdy – mówi brd24.pl kierowca. – Przy okazji, o czym może nie wie zbyt wiele osób, sąd stwierdził, że policja w sensie technicznym zatrzymuje prawo jazdy, ale dopiero po jej wniosku to sąd – a nie policjanci – decyduje o tym, czy te uprawnienia są odebrane.
Policjanci byli bardzo pewni swego. Nie wystąpili nawet do sądu o dołączenie do wniosku o ukaranie pana Marka ich nagrania. Tymczasem kierowca miał własne stanowisko w tej sprawie.
– Miałem nagranie z własnej kamery, ale nawet tego nie musiałem pokazywać. Po trzech miesiącach postępowania stawiłem się w sądzie na pięć minut. Sąd nie uznał, że popełniłem wykroczenie. Wystarczyło, że opowiedziałem, jak to na drodze wyglądało – powiedział kierowca.
„Z postanowienia Sądu Rejonowego w Katowicach z 25 maja 2023 r. wynika, że policjanci domagali się ukarania pana Marka za dwa wykroczenia. Ich zdaniem miał popełnić je naraz. Miał więc jednocześnie wyprzedzać na przejściu dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany, lub bezpośrednio przed tym przejściem (art. 86 b par 1. pkt 3 KW) oraz w tym samym momencie omijać pojazd, który jechał w tym samym kierunku, ale zatrzymał się, by ustąpić pierwszeństwa pieszemu (art. 86 b par 1. pkt 4 KW)” – informuje portal.
Ta sprzeczność w zarzutach policjantów, że Pan Marek jednocześnie wyprzedzał i omijał pojazd, wydawała się niepoważna, ponieważ jest logicznie niemożliwa. Sąd oczywiście podzielił opinię kierowcy i przyznał mu rację. Możliwe, że inni kierowcy, którzy stali się ofiarami absurdalnego stosowania przepisów dotyczących pierwszeństwa pieszego, będą naśladować działania Pana Marka i składać swoje własne skargi.