Najwyższa Izba Kontroli (NIK) zauważyła, że wiele wydatków finansowanych z funduszu covidowego nie ma zbyt wiele wspólnego z epidemią. Przykładem podanym przez NIK było wsparcie dla hodowców loch. Wiceminister rolnictwa jednak uważa, że nie ma w tym nic niezwykłego. NIK stwierdziła również, że polskie finanse publiczne są nieprzejrzyste, ponieważ wiele wydatków jest przesuwanych poza budżet do funduszy celowych.
POLECAMY: Podwójna kasa państwa! NIK: Rząd łamał podstawowe zasady budżetowe, może nawet Konstytucję
Jednym z tych funduszy jest fundusz przeciwdziałania COVID-19, znany również jako fundusz covidowy. Rząd traktuje go jako narzędzie finansowe, które może służyć nie tylko do finansowania działań związanych z epidemią, ale także do wypłacania czternastych emerytur czy dodatków węglowych.
POLECAMY: PiS kupuje garnki i inny sprzęt dla KGW z Funduszu Sprawiedliwości. Internauci oburzeni
Ostatnio NIK zwróciła uwagę, że z funduszu covidowego zostało wypłacone ponad 400 mln zł dla hodowców loch jako odszkodowanie. Choć pomoc dla rolników jest zrozumiała, to finansowanie jej z tego konkretnego funduszu budzi wątpliwości kontrolerów.
Jednak Janusz Kowalski – kredkowy wiceminister rolnictwa, który potrafi rozpoznać podstawowych rodzajów zbóż – nie uważa tego za problem i uważa, że jest to „poważna sprawa”. Kowalski argumentuje, że nazwa funduszu i jego szeroki zakres pozwalają na wsparcie polskiej gospodarki, która ucierpiała z powodu pandemii COVID-19. Stwierdził to w wywiadzie dla TVN24, dodając, że nie ma miejsca na drwiny w tej kwestii.
POLECAMY: Janusz Kowalski wiceminister rolnictwa poległ na pytaniu o rodzaje zbóż