W obliczu niemożliwości zakazania powszechnego skanowania dokumentów, Francuzi postanowili działać w kierunku minimalizacji związanych z tym ryzyk. Ich podejście wskazuje na dążenie do usystematyzowania procesu, aby zapewnić wyższy poziom bezpieczeństwa i kontroli.

Niezaprzeczalnie, Francuzi podjęli kroki w celu ograniczenia potencjalnych zagrożeń związanych ze skanowaniem dokumentów. W związku z tym zastosowali nową usługę publiczną, znaną jako Filigrane. To narzędzie umożliwia nakładanie na pliki znaków wodnych, co pozwala na identyfikację dokumentu i zapewnia autentyczność. Jednak kluczowym aspektem jest standardowy format znaku, który sprawia, że proces ten jest bardziej przewidywalny i kontrolowany.

Jest to oczywiście odpowiedź na problem, w jaki sposób zabezpieczyć dokumenty w czasach, gdy wymiana informacji staje się coraz bardziej cyfrowa i nieunikniona. Skanowanie dokumentów, pomimo że w wielu przypadkach budzi obawy, jest nieodzowne w dzisiejszym świecie, zwłaszcza w związku z koniecznością weryfikacji tożsamości w procesach online.

Rozwiązanie to wychodzi naprzeciw zarówno potrzebom użytkowników, jak i firm, które muszą przeprowadzać weryfikację tożsamości w sposób pewny i efektywny. Działania podjęte przez Francuzów pokazują, że choć niemożliwe jest całkowite wyeliminowanie zagrożeń, można działać w kierunku minimalizacji ryzyka poprzez wprowadzanie usystematyzowanych i standaryzowanych rozwiązań. W efekcie, pomimo że problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale całej Europy, Francja podejmuje kroki ku lepszemu zrozumieniu i zarządzaniu tym złożonym wyzwaniem.

Skanowanie dowodu – legalne czy nie

Na mocy artykułu 112b ustawy Prawo bankowe w Polsce, skanowanie lub kserowanie dokumentów jest zabronione. Jednak interpretacja Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), przekazana Związkowi Banków Polskich we wrześniu 2019 roku, nie jest jednoznaczna. W oparciu o przepisy dotyczące przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy, okoliczność powielania dokumentów została pewnym stopniem dopuszczona. Choć teoretycznie tylko w określonych sytuacjach, to zapis „gdy zachodzi podejrzenie” okazuje się na tyle elastyczny, że można go interpretować na różne sposoby.

Przykładem jest działanie operatora płatności PayU, który wymaga dostarczenia skanu dowodu tożsamości w celu wypłacenia środków otrzymanych od kupującego w ramach transakcji na platformie OLX. Co więcej, z powodu automatycznej procedury weryfikacji, nieakceptowane są dokumenty zawierające jakiekolwiek znaki wodne, co mogłoby stanowić pewne zabezpieczenie. Kluczowe jest umieszczenie na zdjęciu lub skanie opisu informującego, że kopia została sporządzona wyłącznie na potrzeby konkretnej operacji.

W rezultacie pomimo, że skanowanie dokumentów jest zgodnie z przepisami rzekomo zabronione, w praktyce nadal jest przeprowadzane pod różnymi pretekstami. Niewątpliwie pojawiają się obawy związane z tym procesem, w tym ryzyko przechwycenia plików przez nieuczciwe osoby. Niemniej jednak problem ten nie ogranicza się tylko do Polski. Podobne praktyki występują w całej Europie, a wiele przedsiębiorstw, nie tylko banki i firmy fintechowe, chce autoryzować swoich klientów poprzez kopie dokumentów tożsamości.

To zjawisko wydaje się być rezultatem konieczności szybkiej i efektywnej weryfikacji tożsamości w dzisiejszym środowisku online, w którym podejście do bezpieczeństwa i autoryzacji nabiera kluczowego znaczenia. Choć istnieje zrozumiała troska dotycząca prywatności i nadużyć, wyważenie równowagi pomiędzy wygodą a ochroną osobistych danych to wyzwanie, z którym zmaga się wiele instytucji i firm na całym świecie.

Francja wymyśliła rozwiązanie

Francuskie podejście do sprawy odbiega od tego, jakie przyjęto w Polsce. W kraju tym przyjęto postawę, że jeśli nie można zakazać pewnych działań, można przynajmniej dążyć do ich usystematyzowania. Nowa usługa publiczna o nazwie Filigrane, o której mowa w tym kontekście, prezentuje takie podejście. Działa ona na zasadzie umożliwienia zabezpieczenia dowolnego skanu dokumentu poprzez naniesienie na niego znaku wodnego, który zapewnia unikalną identyfikację. Tym sposobem, dokument staje się trudniejszy do sfałszowania lub podrabiania, a jego autentyczność jest trudna do zakwestionowania.

W praktyce, Filigrane to nic innego jak narzędzie umożliwiające „przyklejenie” znaku wodnego do plików o formacie JPG, PNG lub PDF. Kluczowym elementem tego rozwiązania jest standaryzowany format znaku wodnego. To oznacza, że użytkownik może bez obaw nakładać go na dowolny dokument, wiedząc, że format nie zakryje istotnych danych. Dzięki temu, nawet jeśli dokument zostanie przekazany innemu podmiotowi, jego integralność i ważność pozostaną nienaruszone. Tym samym minimalizuje się ryzyko, że skan dokumentu mógłby zostać wykorzystany np. do zawarcia niepożądanej umowy finansowej.

To istotne, że pomysł na Filigrane narodził się w kontekście regulacji dotyczących wynajmu mieszkań, przy wsparciu Ministerstwa Mieszkalnictwa. Niemniej jednak, narzędzie to nie jest ograniczone tylko do tej dziedziny. Francuskie władze zachęcają obywateli, aby dodawali znaki wodne do każdej kopi dokumentu przekazywanej stronom trzecim. To niekoniecznie jest rozwiązaniem ostatecznym, ale stanowi krok w kierunku większej pewności i bezpieczeństwa w środowisku, w którym wymiana dokumentów staje się coraz bardziej cyfrowa i podatna na potencjalne nadużycia.

Poważny wyciek danych w tle

Jest również ciekawym aspektem, że ta sytuacja nabiera pewnego kontekstu. Nowe narzędzie, które właśnie zostało wprowadzone, pojawia się zaledwie nieco ponad dwa miesiące po ataku na serwery biura podróży Voyageurs du Monde, przeprowadzonym przez grupę nieznaną sprawców. Prokuratura w Paryżu potwierdziła, że w wyniku tego incydentu na czarnym rynku zostało sprzedanych ponad 7000 skopiowanych paszportów, należących do obywateli Republiki.

Atak ten początkowo przypisano domniemanym „rosyjskim hakerom”, jednakże nie udało się ich zlokalizować ani zatrzymać. Ten incydent wywołał także gorącą debatę we Francji na temat uzasadnienia praktyki skanowania dokumentów. Dyskusja ta nabiera obecnie wyjątkowego tempa i intensywności. Obywatele oraz eksperci zastanawiają się nad tym, czy praktyka przekazywania tak wrażliwych danych w internecie jest odpowiednia i bezpieczna.

Ten kontekst dodaje głębi do wprowadzenia nowego narzędzia mającego na celu przeciwdziałanie oszustwom, takim jak wyłudzanie pieniędzy od podróżujących. Niemniej jednak, debata nad bezpieczeństwem i prywatnością online wydaje się bardziej aktualna i istotna niż kiedykolwiek wcześniej, zwłaszcza po tak poważnym ataku na biuro podróży, który miał realne konsekwencje dla tysięcy osób.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version