Zapotrzebowanie na rządowy dług w roku 2024 jest prognozowane na rekordowo wysokim poziomie, a istnieje obawa, że nie będzie wystarczającej liczby chętnych do zakupu tego długu po rozsądnych cenach, według informacji „Rzeczpospolitej”. Według ekonomistów, niedobór popytu może wynieść około 60 miliardów złotych.
POLECAMY: „Chodzimy do tych sklepów sporadycznie” Mieszkańcy osiedla, na którym mieszka Morawiecki o drożyźnie
Zgodnie z projektem ustawy budżetowej na rok 2024, planowane potrzeby pożyczkowe budżetu państwa są nadzwyczaj duże. Szacuje się je na około 420 miliardów złotych. W porównaniu do bieżącego roku, gdzie plan zakładał 290 miliardów złotych, oraz wykonania w roku 2022 wynoszącego 163 miliardy złotych, to ogromny wzrost.
„Dziennik Rzeczpospolita” zwraca uwagę, że te ogromne potrzeby pożyczkowe brutto składają się między innymi z wysokiej wartości skarbowych papierów wartościowych (145 miliardów złotych), które dojdą do zapłaty w 2024 roku i będą musiały zostać wykupione. Bieżące potrzeby wynoszą aż 225 miliardów złotych, w tym 165 miliardów złotych stanowi deficyt budżetowy.
Według Piotra Bielskiego, głównego ekonomisty Santander Bank Polska, proces finansowania tych potrzeb w przyszłym roku może być znacznie trudniejszy niż wcześniej przewidywano. Jego zdaniem, inwestorzy mogą nie wykazywać wystarczającego zainteresowania nawet w przypadku 60 miliardów złotych. Z kolei Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao, uważa, że „finansowanie potrzeb pożyczkowych budżetu w 2024 roku będzie w dużym stopniu zależało od inwestorów zagranicznych”.
POLECAMY: Prawda w sprawie miecza, jaki otrzymał Rydzyk, wyszła na jaw
„Rzeczpospolita” podkreśla, że są to niepomyślne prognozy. W sytuacji, gdy podaż przewyższa popyt, inwestorzy, zarówno zagraniczni, jak i krajowi, zazwyczaj żądają wyższej premii za ryzyko. To z kolei prowadzi do obniżenia wartości polskiego długu, wzrostu rentowności papierów skarbowych i kosztów pożyczania.
„Gazeta” przypomina także sytuację z jesieni 2022 roku, kiedy to niepokoje na rynkach spowodowały nagły wzrost rentowności 10-letnich obligacji skarbowych, przekraczając 9 procent. Ponadto, im więcej krajowego długu jest w rękach inwestorów zagranicznych, tym większe ryzyko takich niepokojów na rynku długu.
Zgodnie z informacjami „Rzeczpospolitej”, obawy wzbudza także planowany sposób pozyskania dużych środków. Rząd zakłada, że większość potrzeb pożyczkowych zostanie sfinansowana na rynku krajowym, co wynosi 306 miliardów złotych brutto i 161 miliardów złotych netto, z czego około 7 miliardów złotych netto zostanie zaoferowanych Polakom w formie obligacji oszczędnościowych. Fundusze inwestycyjne, fundusze emerytalne oraz inwestorzy zagraniczni prawdopodobnie zakupią część tych obligacji.
Według Bielskiego, głównymi nabywcami krajowego długu prawdopodobnie pozostaną krajowe banki. Ekonomiści również przewidują, że sytuacja w przyszłym roku będzie inna niż obecnie, a sektor bankowy będzie w stanie pokryć tylko jedną trzecią potrzeb pożyczkowych netto budżetu. Santander Bank Polska szacuje, że banki zakupią obligacje netto o wartości 86 miliardów złotych, a w następnym roku jeszcze kolejne 70 miliardów złotych netto.
Wiadomo również, że ministerstwo finansów planuje emisje długu denominowanego w walutach obcych w celu pozyskania około 38 miliardów złotych netto (69 miliardów złotych brutto) w USA i krajach UE, co ekonomiści uważają za mniej ryzykowne z punktu widzenia popytu.
„Rzeczpospolita” zaznacza również, że rząd zamierza pozyskać prawie 29 miliardów złotych z unijnego Funduszu Odbudowy poprzez Krajowy Plan Odbudowy, który obecnie jest blokowany przez Brukselę. Gazeta zauważa, że jeśli rząd nie zdoła odblokować tych funduszy, napięcia w finansach publicznych mogą się jeszcze zwiększyć.
Jednocześnie eksperci podkreślają, że pesymistyczne scenariusze dla polskiego rynku długu niekoniecznie muszą się spełnić, jak zaznacza „Rzeczpospolita”.