W ciągu dwóch kadencji rządu PiS zanotowano znaczny wzrost dochodów z podatków, ale sytuacja finansów państwa nadal pozostawia wiele do życzenia – donosi „Rzeczpospolita”. Po wyborach nowy rząd stanie przed ogromnym wyzwaniem, być może zmuszony będzie wprowadzić restrykcyjne środki oszczędnościowe.

POLECAMY: „Dobra zmian”. Finanse państwa spinają się tylko dzięki pożyczkom

Przez lata politycy PiS powtarzali mantra „Wystarczy nie kraść”, odpowiadając na pytania dotyczące źródeł finansowania coraz większych programów socjalnych. Premier Mateusz Morawiecki regularnie podkreślał, że „za poprzednimi rządami pieniądze przeciekały jak przez durszlak”, sugerując znaczący postęp w pozyskiwaniu środków podatkowych przez obecny rząd.

Jednakże prawda, jak zazwyczaj, znajduje się gdzieś pośrodku. „Rzeczpospolita” zauważa, że w roku 2023 dochody podatkowe (w tym z VAT, PIT, CIT, akcyzy, podatku od gier, bankowego, od kopalin i od sprzedaży detalicznej) osiągną blisko 600 miliardów złotych. To dwa razy więcej niż 300 miliardów złotych, które wpływały do skarbu państwa na zakończenie rządów PO i PSL.

Pod kątem uszczelnienia systemu podatkowego z samego VAT-u ma wpłynąć około 260 miliardów złotych, co oznacza 136 miliardów złotych więcej niż w 2015 roku. Do tego dochodzi 95 miliardów złotych z CIT.

Jednak zdaniem Ryszarda Petru z Instytutu Myśli Liberalnej, który jest także kandydatem do Sejmu z ramienia Trzeciej Drogi, to wszystko tylko pozory. Według jego opinii, PiS oszukuje nas, ponieważ sytuacja gospodarcza i baza podatkowa były zupełnie inne osiem lat temu.

Petru twierdzi, że trzeba oceniać stan finansów państwa w sposób realny, a obecnie można dostrzec kryzys, który przejawia się w realnym ubożeniu Polaków.

„Rzeczpospolita” zbadała, jak prezentują się wpływy podatkowe w ujęciu realnym. W latach 2016–2023 średnio wyniosły one 18,3% PKB rocznie, podczas gdy w latach 2008–2015 było to 17,7%.

Ekonomiści jednak zaznaczają, że trzeba rozróżnić okres rządów PiS przed i po pandemii. W pierwszym okresie wpływy podatkowe stanowiły 19% PKB. Jednak obecnie dochody budżetowe kurczą się ze względu na obniżenie PIT w ramach Polskiego Ładu oraz obniżenie stawki VAT w tarczy antyinflacyjnej.

Karol Pogorzelski, ekonomista z Banku Pekao S.A., wskazuje także na spadek siły nabywczej Polaków, która cofnęła się do poziomu z 2019 roku. Obecnie problemy finansowe narastają, czego dowodem jest deficyt budżetowy na poziomie 92 miliardów złotych w tym roku, a prognozowany na 2024 rok wzrost deficytu prawie dwukrotny – do 165 miliardów złotych.

Ciekawe, że wszystkie partie, które mogą tworzyć nowy rząd, obiecują bardzo ambitne, kosztowne programy. Przy obecnym stanie kasy państwa konieczne wydaje się albo ograniczenie wydatków, albo wzrost podatków – podkreślił Pogorzelski.

Jeszcze dosadniej wypowiedział się Kamil Sobolewski główny ekonomista Pracodawców RP.

Stan kasy państwa może być jeszcze gorszy, niż może się nam wydawać na pierwszy rzut oka – wyznał.

Sobolewski uważa, że „obraz kondycji budżetu państwa jest dosyć prosty”. Mianowicie w drugiej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości fundamentem polityki fiskalnej była inflacja. Dlatego przed nowym rządem, który zostanie wybrany 15 października, jest wielkie wyzwanie – obniżanie inflacji poprzez niepopularne decyzje lub zwiększanie zadłużenia i ponowny wzrost inflacji.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version