Nikt nie cieszy się, gdy musi płacić mandat. To z pewnością nie jest inteligentny sposób na wydawanie pieniędzy. Czy to brak biletu parkingowego, przekroczenie prędkości na schowanym fotoradarze czy przejazd na czerwonym świetle w ostatniej chwili – wystarczy moment nieuwagi, by zyskać zarówno punkty karne, jak i wydać niemałą sumę pieniędzy. Jednak czy zawsze należy ulegać i opłacać każdy mandat? Jak unikać mandatów z fotoradarów?

Pod postem tego dziennikarza rozwinęła się interesująca dyskusja, w której pojawiają się praktyczne rady oparte na doświadczeniach własnych kierowców. Choć nie zawsze podzielam zdanie pana Łukasza, to tym razem zgadzam się z nim całkowicie. Obecne przepisy wydają się być czasami niezbyt skuteczne. W rezultacie dopuszczają większą liczbę nieodpowiedzialnych kierowców na drogach. Sam jestem kierowcą, czasem łamię pewnie takie same przepisy, co wielu innych. Niemniej jednak, pragnę przemieszczać się po drogach, które stają się coraz bezpieczniejsze. Ponadto, życzyłbym sobie, aby państwo wdrożyło skuteczniejszy system, który pozwoliłby usunąć z ruchu drogowego tych, którzy nie powinni nigdy być jego częścią.

Jak nie płacić mandatów z fotoradarów?

Kiedy dostaniemy pismo od CANARD (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym), zazwyczaj najlepiej jest je zignorować. To, co jest ważne, to fakt, że CANARD ma trudności w rozpatrywaniu takich przypadków, i wiele spraw zostaje umorzonych. Bez odebrania tej korespondencji, organom nadzoru ruchu drogowego będzie trudno nałożyć mandat. Dlaczego? Ponieważ aby wystawić mandat, potrzebne są konkretne dane sprawcy wykroczenia, a te często brakują, jeśli list zostaje zignorowany.

Co jednak zrobić, jeśli już odebraliśmy korespondencję od CANARD? W rzeczywistości nie musimy zbyt wiele robić. W wielu przypadkach można po prostu nie odpowiadać na takie pisma.

Warto zwrócić uwagę, że system nadzoru ruchu drogowego wydaje się być podatny na luki, a obowiązujące przepisy wymagają pewnej modyfikacji. Obecnie odpowiedzialność za wykroczenie spoczywa na właścicielu pojazdu, chyba że ten wskaże w odpowiedni sposób osobę, która była kierowcą w danym momencie. W przeciwnym razie właściciel pojazdu może być obciążony karą. Warto zrozumieć tę sytuację i być ostrożnym w obchodzeniu się z korespondencją od CANARD, ale jednocześnie zrozumieć, że system ten ma swoje słabe punkty.

Fotoradary na polskich drogach

Pamiętam czasy, gdy fotoradary pojawiły się w Polsce. Wtedy jeszcze nie miałem prawa jazdy, ale zastanawiałem się, po co przed każdym fotoradarem ustawia się znaki informacyjne typu „fotoradar” lub „pomiar prędkości”. Wydawało mi się to bezsensowne.

W efekcie takiego oznakowania, kierowcy zaczęli zachowywać się w dość groteskowy sposób. Na obszarach, gdzie dozwolona prędkość wynosiła np. 70 km/h, wszyscy przekraczali ją, a jedynie zwalniali przed fotoradarem. To była prawdziwa kuriozalna sytuacja.

Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, szybka jazda naprawdę nie ma wielkiego sensu. Jasne, przekraczając prędkość i lekceważąc przepisy, możemy oszczędzić kilka minut czasu. Jednak różnice te w skali dłuższych tras są praktycznie niezauważalne. Co więcej, zawsze warto pamiętać, że na drodze ryzykujemy nie tylko własnym życiem, ale także życiem innych uczestników ruchu.

Jak wynika z rocznego raportu drogowego opublikowanego przez policję w 2022 roku, na polskich drogach doszło do aż 21 322 wypadków drogowych. To przerażające liczby. W tych wypadkach śmierć poniosło 1 896 osób, a 24 743 zostało rannych, w tym 7 541 ciężko. To powinno naprawdę skłaniać do refleksji. Oznacza to, że każdego dnia w Polsce średnio ginie 5 osób w wyniku wypadków drogowych.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version