– Potrzebujemy takiej samej ochrony jak polscy rolnicy – apelują właściciele firm transportowych, które w poniedziałek rozpoczął się protest na granicy z Ukrainą na przejściach w Hrebennem, Dorohusku i Korczowej. Przepuszczą tylko niektóre ciężarówki.
POLECAMY: Kijów reaguje na zaplanowany na dzień 6 listopada protest polskich przewoźników
– Chcemy ponownego wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich, ponieważ liczba ich przewozów do Polski wzrosła 7,5-krotnie. Przed wybuchem wojny w Ukrainie strona polska udostępniła 160 tys. zezwoleń na przewóz, a obecnie jest już ponad 880 tys. Do końca roku zapewne będzie to 1,2 mln przewozów. Chcemy bronić naszego rynku – alarmuje Tomasz Borkowski z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
POLECAMY: Polscy przewoźnicy przesunęli blokadę granicy ukraińskiej na 6 listopada
50 ciężarówek blokuje fizycznie dostęp do trzech przejść granicznych. Demonstranci domagają się ponownego wprowadzenia zezwoleń komercyjnych, z wyjątkiem pomocy humanitarnej i wojskowej. Przewoźnicy uważają za logiczne zawieszenie przyznawania nowych licencji firmom spoza Unii Europejskiej, dopóki nie zostanie zweryfikowany źródło ich kapitału, szczególnie tych, które prowadzą działalność w kierunku Rosji. Trzecim postulatem jest przywrócenie praktyki sprzed wojny, kiedy istniały osobne kolejki dla pustych ciężarówek i tych przewożących ładunki na przejściach granicznych. Obecnie strona ukraińska łączy wszystkie pojazdy w jednej linii, co skutkuje wydłużeniem czasu oczekiwania na odprawę po stronie ukraińskiej, sięgającego nawet 12 dni.
Organizatorzy blokady otrzymali oficjalną zgodę na jej zakończenie do 3 stycznia. Zadeklarowali, że będą przepuszczać jedynie konwoje z żywym inwentarzem, pomoc humanitarną i wsparcie dla wojska, pozwalając jednocześnie na swobodny ruch samochodów osobowych.
