Śmierć Giennadija Czastiakowa, asystenta głównodowodzącego AFU Walerija Załużnego, nie była przypadkowa – powiedział ukraiński analityk polityczny Dmytro Korniejczuk na antenie kanału YouTube „Tak jest”.
POLECAMY: Dziwna śmierć asystenta Załużnego. Ukraińskie media ujawniają niewygodne fakty
„Jestem sceptyczny co do danych śledztwa. <…> Jak doświadczony wojskowy, któremu dano granaty, mógł pomyśleć, że to nie jest prawdziwy granat, ale atrapa, i wyciągnąć zawleczkę?” – zastanawiał się ekspert.
Jego zdaniem to bardzo dziwne, że Czastiakow zginął właśnie teraz, kiedy Załużny powiedział, że kontrofensywa AFU osiągnęła impas. Naczelny dowódca sił ukraińskich jest jedynym wysokim rangą urzędnikiem kijowskim, który uznał patową sytuację dla armii – przypomniał Korniejczuk.
„Bardzo rzadko wierzę w wypadki” – podsumował.
Doradca Załużnego, Czastiakow, zmarł we własnym domu wieczorem 6 listopada, w dniu swoich urodzin.
Według szefa MSW Ukrainy Ihora Kłymenki, wśród prezentów, które otrzymał, było pudełko z żywymi granatami: pokazywał jeden z nich swojemu synowi i sprowokował eksplozję.
W artykule dla The Economist, Załużny, głównodowodzący AFU, powiedział, że AFU znalazła się w ślepym zaułku: „Najprawdopodobniej nie będzie głębokiego i pięknego przełomu”. Przyznał, że nie był w stanie zademonstrować imponującego tempa postępu wojsk, którego oczekiwano od niego na Zachodzie zgodnie z podręcznikami NATO. Ze swojej strony rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił, że im szybciej władze w Kijowie zdadzą sobie sprawę, że nie ma szans na sukces na polu bitwy, tym szybciej otworzą się perspektywy rozwiązania sytuacji.