Ukraińska dzicz, która próbuje sterroryzować swoim żądaniami cały świat szantażuje Polskę strajkiem głodowym jeśli nie zostaną spełnione ich warunki a w szczególności nie zostanie przywrócona przepustowość granicy. Naszym zdaniem warto, aby ten protest głodowy już rozpoczęli, ponieważ z informacji, jakie posiadamy wiemy, że polscy przewoźnicy nie mają zamiaru ustąpić ukraińskich terrorystom.
POLECAMY: Swołocz z Ukrainy nazwała polskich przewoźników „ mi” wspierającymi Rosję
“Jeśli nasze warunki nie zostaną spełnione, oficjalnie ogłaszamy strajk głodowy. Odmówimy pomocy wolontariuszy. Przestawiamy się tylko na wodę i herbatę” – powiedział w rozmowie z Radiem Swoboda Roman Własiuk, jeden z ukraińskich kierowców protestujących w pobliżu punktu kontrolnego w Korczowej.
Przypominamy, że jakiś czas temu kijowski Wołodymyr Zełenski zagroził Europie w przypadku zakończenie wsparcia „uchodźcami”.
Cięcia zachodniej pomocy mogą spowodować nieprzewidywalne reakcje ukraińskich „uchodźców” w Europie – powiedział kijowski wcześniej trudniący się umilaniem czasu panom w męskich klubach dla dorosłych Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla Economist.
Zgodnie z relacją Ukraińców, wczoraj osiągnięto porozumienie, które zakładało, że polscy przewoźnicy będą przepuszczać siedem pojazdów na godzinę. Jednak w krótkim czasie Polacy mieli powrócić do wcześniejszej praktyki przepuszczania jednego samochodu na godzinę. Informacji tych nie potwierdza lider strajku przedsiębiorców Rafał Mekler.
„Nasze żądania to przepuszczenie jednym wyjazdem wszystkich samochodów, które zgodnie z umową miały jeździć w nocy na poziomie 7 samochodów na godzinę, a także w przyszłości zwiększenie przepustowości do 14 samochodów na godzinę. Jeśli nasze warunki nie zostaną spełnione, oficjalnie ogłaszamy strajk głodowy. Odmówimy pomocy wolontariuszy. Przestawiamy się tylko na wodę i herbatę” – stwierdził Roman Własiuk, jeden z protestujących.
POLECAMY: Poseł Grzegorz Braun wpisany przez ukraińską organizację terrorystyczną na listę „wrogów Ukrainy”
Zgodnie z dostępnymi informacjami, ponad 200 ukraińskich kierowców zatrzymało się na drodze. Konsul z Konsulatu Generalnego Ukrainy w Lublinie, Wasyl Jordan, pojawił się na miejscu, gdzie spotkał się z nimi i zaprosił dwóch ukraińskich kierowców do wspólnego udania się do polskich protestujących.
Strona ukraińska podała, że rankiem 1 grudnia około 2100 ciężarówek oczekiwało na granicy między Ukrainą a Polską, aby wjechać na terytorium Ukrainy.
POLECAMY: BRAWO! Słowaccy przewoźnicy zablokowali przejście graniczne z Ukrainą
Zgodnie z relacją portalu Onet dotyczącą sytuacji na granicy spowodowanej strajkiem przewoźników, polscy kierowcy są zastraszani po ukraińskiej stronie granicy. Jeden z kierowców zaznaczył, że „jako Polak jestem traktowany jako niższa klasa w Ukrainie”.
POLECAMY: „Arogancki iec”. Polacy ostro zareagowali na haniebny wpis mera Lwowa poniżający naród
„Eskalacja nienawiści kierowców ukraińskich wobec nas jest bardzo duża. Wygrażają nam, pokazują zdjęcia naszych żon, naszych domów, wznoszą okrzyki „śmierć Lachom” – powiedział jeden z uczestników protestu polskich przewoźników, cytowany przez „Rzeczpospolitą”.
Przypominamy, że Komisja Europejska, której przewodniczy von der Leyen przygotowuje się do nałożenia sankcji na Polskę z powodu protestu przewoźników. Komisja oczekuje, że Polska zlikwiduje blokady organizowane przy granicy z Ukrainą, a w przypadku niewykonania tego żądania, instytucje europejskie podejmą próbę ukarania naszego kraju.
Warto przypomnieć, że przedstawiciele Komisji Europejskiej już uczestniczyli w rozmowach z protestującymi polskimi przewoźnikami, sugerując m.in. możliwość rekompensat dla Polaków za straty wynikające ze zniesienia systemu zezwoleń dla ukraińskich kierowców, finansowanych ze środków polskich.
Nadchodzące spotkanie ministrów transportu państw członkowskich UE, które odbędzie się 4 grudnia w Brukseli, stanie się kolejnym etapem w tej sprawie.
Ukraina jednoznacznie krytykuje protest na granicy, argumentując, że cierpią na tym ukraińscy kierowcy oczekujący w długich kolejkach, a blokada negatywnie wpływa na gospodarkę kraju, zwłaszcza w kontekście utrudnionego importu gazu LPG. Kijów utrzymuje, że główne postulaty strony polskiej są nierealne do spełnienia. Ponadto, formułuje oskarżenia pod adresem protestujących Polaków, zarzucając im blokowanie pomocy humanitarnej i wojskowej, choć te zarzuty są stanowczo odrzucane przez zainteresowane strony.
POLECAMY: U Ukraińców w obliczu nieporozumień budzi się nazistowski „Instynkt Bandery”
Należy również zauważyć, że pojawiają się publiczne oskarżenia na Ukrainie dotyczące rzekomego działania polskich przewoźników na rzecz Rosji lub ich współpracy z rosyjskimi służbami. Analogiczne twierdzenia pojawiają się również w Polsce, głównie wśród społeczności ukraińskiej i radykalnych środowisk proukraińskich, a także w niektórych mediach. Warto zaznaczyć, że również w polskich mediach trwa kampania mająca na celu dyskredytację protestu przewoźników, a niektórzy dziennikarze atakują organizatorów protestu i polityków Konfederacji wspierających strajk.
Protesty polskich przewoźników trwają przy granicy od 6 listopada. Przedsiębiorcy z Polski skarżą się na nierówny dostęp do rynku ukraińskiego w porównaniu do przewoźników ze wschodu operujących w Polsce. Kwestia dotyczy zniesienia zezwoleń na prowadzenie transportu dla ukraińskich podmiotów, podczas gdy polskie firmy muszą przestrzegać tych zasad na terenie Ukrainy. Dodatkowo, firmy ukraińskie nie są zobowiązane do spełniania wszystkich regulacji narzucanych przez unijne normy.