Projekt tzw. ustawy wiatrakowej wzbudza coraz większe kontrowersje. Paweł Jabłoński, dwutygodniowy wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zauważa, że planowane przepisy mogą skutkować zalewem Polski używanymi turbinami z eksportu.
“Polska ma być zasypana używanymi turbinami z eksportu” – zwraca uwagę wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
W niedzielę wiceprzewodniczący Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Paweł Jabłoński, skupił się na jednym z punktów omawianej ustawy dotyczącej energetyki wiatrowej.
“Polska ma zostać zasypana używanymi turbinami z importu. No i oczywiście ponieść koszty składowania i utylizowania niebezpiecznych odpadów po wiatrakach wyeksploatowanych wcześniej przez Niemcy i inne państwa. A wszystko pod przykrywką ‘modernizacji’” – napisał na platformie X, odnosząc się do art. 6 ust. 10.
“Autorzy projektu dodali zapisy o „modernizacji” – tj. wymianie turbin w istniejących wiatrakach – bez nowej decyzji środowiskowej (to swoją drogą groźne samo w sobie). Myślicie pewnie, że chodzi o wymianę na nowe, cichsze i bardziej wydajne, długowieczne turbiny, które będą nam służyć przez dekady?” – kontynuował.
Jak podkreślił, zgodnie z przedstawionymi planami, elektrownie wiatrowe w Polsce będą mogły być poddawane „modernizacji” przy użyciu turbin, które mają „więcej niż cztery lata”.
“Tak dokładnie napisali w projekcie: ‘zamontowane mogą zostać jedynie urządzenia, które zostały wyprodukowane NIE PÓŹNIEJ, niż w terminie 48 miesięcy przed dniem wytworzenia po raz pierwszy energii elektrycznej w zmodernizowanej elektrowni wiatrowej’” – dodał.
Jabłoński zwrócił uwagę, że “już dziś Niemcy i inne kraje, które budowały wiatraki na dużą skalę kilkanaście lat temu, mają problem co robić ze starszymi turbinami, które tracą efektywność i zaraz trzeba będzie je utylizować”.
Wysunął pogląd, że Platforma Obywatelska i Polska 2050 „elegancko radzą sobie z tym problemem, oczywiście kosztem Polski, na korzyść Niemiec”.
“Otwarta zostanie droga do zasypania naszego kraju tysiącami starych, nieefektywnych turbin, które trzeba będzie potem utylizować na koszt polskich obywateli” – zaalarmował.
“Aktualne przepisy przewidują możliwość instalacji turbin nie starszych niż 2 lata i 9 miesięcy. 4 lata to nawet >20% żywotności turbiny – instalowanie czegoś takiego i nazywanie tego „modernizacją” to krok wstecz w rozwoju polskiej energetyki – ruch wyłącznie w interesie państw, które chcą się pozbyć ZŁOMU i przerzucić na Polskę koszty utylizacji niebezpiecznych odpadów” – napisał.
Jabłoński nie wykluczył możliwości, że formułowanie tego zapisu może wynikać z przypadkowego błędu ze strony twórców.
Przypominamy, że 28.11.2023 roku, grupa posłów z Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, reprezentowana przez posła KO Krzysztofa Gadowskiego, złożyła projekt ustawy o zmianie przepisów dotyczących wsparcia dla odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła, a także niektórych innych aktów prawnych do Marszałka Sejmu.
Projekt obejmuje, między innymi, nowelizację 15 przepisów dotyczących regulacji procesu inwestycyjnego w przypadku farm wiatrowych.
„Projekt wprowadza zupełnie nowe zasady lokalizacji farm wiatrowych, w tym możliwość lokalizacji farm wiatrowych na podstawie „uchwały o farmach wiatrowych”. Znacząco zmniejsza także wymagane odległości do budynków mieszkalnych (wiatraki od 300 m w przypadku budynków wielorodzinnych i od 400 m w przypadku budynków jednorodzinnych), a także od parków narodowych i rezerwatów przyrody (projekt zakłada możliwość lokalizacji farm wiatrowych od tych obszarów w odległości 300 m, choć w uzasadnieniu na stronie 20 wskazano 500 m)” – można przeczytać na portalu Fundacji Bsta
„Ponadto projekt zakłada zmiany w ustawie o gospodarce nieruchomościami, które umożliwią wywłaszczanie osób prywatnych w celu budowy farm wiatrowych i innych inwestycji w OZE, gdyż po wejściu w życie projektu budowa inwestycji w OZE będzie celem publicznym. Jest to poważna ingerencja w prawa własności i prawa obywateli” – dowiadujemy się.
W kontekście tego zagadnienia pojawiają się dodatkowe aspekty. Zdaniem dziennikarza z portalu Salon24, Marcin Dobskiego, warto zauważyć, że żona eksperta z ramienia Polski 2050 ds. klimatu i energii zatrudniona jest w polskim oddziale duńskiej firmy specjalizującej się w dziedzinie energetyki wiatrowej.