Urzędnicy Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID), po śmierci jednego z jej pracowników w Strefie Gazy, wezwali administrację prezydenta Joe Bidena do zwiększenia presji na Izrael w celu zmniejszenia liczby ofiar cywilnych w konflikcie na Bliskim Wschodzie – podał Washington Post, powołując się na przedstawicieli agencji.
POLECAMY: Izraelscy terroryści zabili własnych obywateli trzymających białą flagę
Według gazety, 33-letni Hani Jnena, który miał kontrakt z agencją, zginął 5 listopada w Strefie Gazy wraz z żoną i dwójką dzieci w wyniku izraelskiego nalotu.
„Jest on jednym z setek pracowników organizacji pomocowych i pracowników socjalnych zabitych podczas dwumiesięcznego konfliktu. Liczba ta rozwścieczyła urzędników USAID, którzy chcą, aby administracja Bidena zwiększyła presję na Izrael w celu ograniczenia rozlewu krwi wśród ludności cywilnej” – czytamy w publikacji.
W szczególności, według rozmówców gazety, Biały Dom mógłby „nałożyć ograniczenia na miliardy dolarów pomocy wojskowej, które Stany Zjednoczone dostarczają Izraelowi każdego roku”. „Widzimy zbyt wiele bezczynności ze strony Białego Domu i kierownictwa USAID w tej kwestii”, cytuje gazeta jednego z pracowników agencji.
Biały Dom, zauważa gazeta, twierdzi, że ciężko pracuje, aby wpłynąć na Izrael, aby uderzył bardziej precyzyjnie w Strefę Gazy, a także twierdzi, że to Waszyngtonowi udało się przekonać Izrael, aby zezwolił na dostawy żywności i środków medycznych do enklawy.
„Wielokrotnie, na najwyższym szczeblu, bezpośrednio wyrażaliśmy Izraelczykom nasze zaniepokojenie śmiercią pracowników organizacji pomocowych, a także pracowników socjalnych” – powiedział rzecznik Białego Domu.
Rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF) powiedział gazecie, że Izrael nie może potwierdzić ani zaprzeczyć, że śmierć Jneny była winą izraelskiej armii.
W listopadzie magazyn Foreign Policy poinformował, że setki urzędników USAID wezwało Biały Dom do zawieszenia broni między Izraelem a palestyńskim ruchem Hamas.