Andrzej Duda kłamie w zakresie wyjaśnień, jakie złożył przy swoim pierwszym wecie. Decyzja Dudy o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej z zapisanymi w niej podwyżkami dla nauczycieli, wykładowców i urzędników po to, by bronić publicznych mediów, konstytucji i praworządności w Polsce to element działania politycznego i realizacji palu ogłoszenia przedterminowych wyborów w styczniu 2024 roku.
Warto podkreślić w obliczu jego wyjaśnień dotyczących weta, że Duda jest znany z Łamania Konstytucji. Przykładem tego są zaprzysiężenia sędziów dublerów Trybunału Konstytucyjnego, wręczanie wadliwych prawnie nominacji noesędzią, nieuznawanie orzecznictwa TSUE i ETPCz w zakresie niezgodnym dla jego ugrupowania politycznego, akceptacja niezgodnych z prawem działań Ziobry, Obajtka. Nie reagował, gdy Konstytucję łamał PiS. W 2020 r. po raz pierwszy zgodził się na bezpośrednie finansowanie TVP (mediów, które przez PiS było wówczas wykorzystywanego do rozpowszechniania propagandy) miliardami z budżetu państwa. Wówczas stawką była jego druga kadencja. Bez topornej propagandy jak była puszczan w reżimowych mediach (TVP, PR, PAP) Duda nie pokonałby Rafała Trzaskowskiego. Właśnie z powodu budżetowego wsparcia dla TVP OBWE oceniła tamte wybory za nieuczciwe.
A potem już jakoś poszło, pieniądze TVP dostawała co roku. W tegorocznym budżecie TVP i Polskie Radio otrzymały z pieniędzy podatników 2,7 mld złotych. I Duda to zaakceptował. To, że TVP stała się wydziałem propagandy PiS, szerzyła nienawiść, szczuła na ludzi, nigdy mu nie przeszkadzało.
Teraz Duda się obudził i uznał, że finansowanie TVP z budżetu państwa jest niewłaściwe. Mówi o łamaniu Konstytucji i bezprawiu przy prowadzonej przez nowy rząd sanacji mediów publicznych. Możemy się spierać, czy sposób, w jaki pozbawiono PiS wpływu na media publiczne, był właściwy. Osobiście uważam, że był i że w obliczu nielegalnego zawłaszczenia mediów i instytucji państwa przez PiS nie było innego wyjścia. Ale polityk, który ma na sumieniu wielokrotne łamanie prawa, powinien w tej sprawie milczeć. A Duda nie milczy i do tego kłamie. Kłamie, bo przecież zawetował ustawę okołobudżetową, odpowiadając na wezwanie prezesa PiS. Jarosław Kaczyński od kilku dni strofuje go, że bezczynnie się przygląda, gdy jego partia próbuje obronić swoje pozycje w mediach narodowych.
– Gdybym był w tym momencie prezydentem, TVP nadawałaby te same programy, co zwykle – mówił wczoraj upadły żoliborski dziad Kaczyński, wbijając Dudzie kolejną szpilę. Propagandyści PiS na swoich kanałach byli bardziej dosadni, aż boję się pomyśleć, czego Duda dowiedział się o sobie podczas nieformalnych rozmów z wysłannikami Kaczyńskiego, bo prezes PiS nie zniża się do tego, by z nim rozmawiać. Duda mówił, że trzeba być twardym, ale kolejny raz nie wytrzymał presji.
A jeszcze na początku tygodnia wydawało się, że kohabitacja Dudy z rządem Tuska będzie przebiegać w cywilizowany sposób. Politycy potrafili ze sobą rozmawiać, wydawało się, że w sprawie mediów uda się osiągnąć kompromis, że będzie nowa ustawa. To właśnie dlatego Kaczyński tak ostentacyjnie przypominał Dudzie o dyscyplinie. Prezes upadłej partii PiS usiłuje utrzymać jedność swojego ruchu, budując radykalny antyrządowy front. Prezydent ma być jego częścią. Zamiast kompromisów z rządem ma być wojna, weta, obstrukcja. I Duda właśnie na tę wojnę poszedł. I przegrał, bo skoro uległ Kaczyńskiemu, to stracił szansę na polityczną podmiotowość, o co tak bardzo zabiegał. Za półtora roku kończy się jego kadencja, coraz więcej wskazuje na to, że międzynarodowa kariera jest poza zasięgiem Andrzeja Dudy.
Stracą też pracownicy budżetówki, którzy w wyniku prezydenckiego weta na razie nie dostaną podwyżek. Ciekawe, jak Andrzej Duda się przed nimi z tego wytłumaczy.
Jeden komentarz
Mściwy konus, co klinem ciągnie po ziemi. Jeden przez drugiego głupszy. To 8 lat koszmaru i dalej próbują niszczyć Polaków.