Sędzia Andrzej Sterkowicz znalazł się na celowniku „Gazety Polskiej” – medium pisowskiej propagnady – z powodu niekorzystnych dla dziennikarzy wyroków, co skutkowało nieprzychylnymi dla niego decyzjami Prokuratury Krajowej. Oskarżony przez nią w sprawach prywatnych, sprawę tę umorzono jednak w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie, gdyż nielegalna Izba Dyscyplinarna uchyliła mu immunitet.
Andrzej Sterkowicz, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, stał się pierwszym niezależnym sędzią, który trafił na specjalny wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej, stworzony przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) do ścigania sędziów i prokuratorów. Również nielegalna Izba Dyscyplinarna, również powołana przez PiS, zajęła się jego sprawą, uchylając mu immunitet w 2019 roku i umożliwiając oskarżenie.
Po sześciu latach walki sądowej, Sąd Rejonowy w Rzeszowie, w dniu 22 grudnia 2023 roku, zdecydował o umorzeniu sprawy karnego postawionej przez Prokuraturę Krajową. Sąd argumentował, że immunitet został uchylony przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną, która nie jest sądem, co potwierdziła uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego z stycznia 2020 roku. Sędzia Ewa Żołnierczuk-Dec wydała to orzeczenie, jednakże nie jest ono jeszcze prawomocne, a prokuratura może się odwołać.
Andrzej Sterkowicz, zadowolony z tego wyniku, uważa, że sprawa miała charakter pokazowy, stanowiąc odwet za jego niekorzystne dla „Gazety Polskiej” wyroki w sprawach cywilnych. Sędzia podkreśla brak dowodów na swoją winę i traktuje sprawę jako próbę jego dyskredytacji. Już od 2017 roku portal OKO.press śledził losy Sterkowicza, który wydawał nieprzychylne dla „Gazety Polskiej” wyroki.
Andrzej Sterkowicz, pochodzący z Tarnowa, od 2010 roku pełni funkcję sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w IV wydziale cywilnym. W ramach tego wydziału sądził sprawy dotyczące m.in. warszawskiej Ochoty, gdzie znajdowały się redakcje „Wprost” i „Gazety Polskiej”. Jego orzeczenia dotyczyły spraw o ochronę dóbr osobistych, wytaczanych przeciwko dziennikarzom i redakcjom przez osoby będące tematem ich artykułów.
Jako przykłady, Sterkowicz prowadził procesy przeciwko Dorocie Kani, dziennikarce „Wprost” i „Gazety Polskiej”, a także przeciwko samej „Gazecie Polskiej”. W wyniku jego wyroków, m.in. w sprawie pomówień pod adresem prokuratora Edwarda Zalewskiego, sędzia zdobył sobie wrogów w środowisku dziennikarskim. Jednakże, po latach sądowej batalii, Sąd Rejonowy w Rzeszowie umorzył sprawę karną, co stanowiło zwycięstwo dla sędziego Sterkowicza i jego obrony przed zarzutami.
Jak Izba Dyscyplinarna umożliwiła ściganie sędziego
Wyroki wydane w sprawach dotyczących Doroty Kani przez Edwarda Zalewskiego i Andrzeja Ceynowę przyciągnęły uwagę krytyki wobec sędziego Andrzeja Sterkowicza ze strony „Gazety Polskiej”. Atak na Sterkowicza nasilił się po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) oraz rozpoczęciu „reformy” wymiaru sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry.
W maju 2016 roku „Gazeta Polska Codziennie” dokonała inwigilacji ojca 80-letniego sędziego. Krótko po opublikowaniu tego artykułu ojciec Sterkowicza zmarł na zawał serca. Działania tego prawicowego medium okazały się skuteczne, ponieważ po śmierci ojca, Sterkowicz zaczął unikać procesów przeciwko „Gazecie Polskiej”.
Jednak tygodnik nie odpuścił. W listopadzie 2017 roku Dorota Kania opublikowała artykuł, w którym ujawniła prywatne sprawy Sterkowicza związane z rozwodem i sporami z byłą żoną o opiekę nad dzieckiem. Informacje pochodziły ze sprawy sądowej, która toczyła się z wyłączeniem jawności.
Kania sugerowała, że spory między sędzią a jego byłą żoną były badane przez kilka prokuratur w Małopolsce. Zgłoszenia złożyła również była żona. Część spraw umorzono, ale inne przejął wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
W 2018 roku Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie odmówił uchylenia immunitetu Sterkowicza, twierdząc, że sędzia nie popełnił przestępstwa w sporach z żoną. Jednak prokurator Tomasz Kozioł, delegowany do Prokuratury Krajowej, złożył apelację do Izby Dyscyplinarnej przy Sądzie Najwyższym (SN).
W czerwcu 2019 roku Izba Dyscyplinarna, w składzie Jacek Wygoda (przewodniczący), Piotr Niedzielak (sprawozdawca) i Magdalena Wiszniewska (ławnik), zmieniła decyzję sądu dyscyplinarnego w Krakowie. Zgodziła się na postawienie Sterkowiczowi zarzutów naruszenia miru domowego byłej żony oraz znieważenia policjanta podczas interwencji. Ściganie sędziego przez prokuratora Kowalczyka
Sędzia Sterkowicz przez 6 lat żył pod piętnem ścigania i oskarżenia. Mimo to, mógł normalnie wydawać wyroki, nie został zawieszony jak inni sędziowie, tak jak Paweł Juszczyszyn czy Igor Tuleya. Prokuratura nie wystąpiła wtedy o jego zawieszenie. W związku z postawieniem zarzutów pod adresem sędziego wszczęto również sprawę dyscyplinarną, próbując go zawiesić.
Jednak Izba Dyscyplinarna nie zdążyła podjąć decyzji, ponieważ sędzia, podobnie jak inni niezależni sędziowie, otrzymał ochronę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) przed zawieszeniem.
Prokurator Kamil Kowalczyk z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej, który postawił zarzuty, jest znany ze ścigania innych niezależnych sędziów i prokuratorów. Pochodzi z Prokuratury Rejonowej w Lublinie. Wcześniej postawił zarzuty karne prokuratorowi Justynie Brzozowskiej, która odmówiła przeprowadzenia śledztwa trałowego w sprawie reprywatyzacji w Warszawie. Nielegalna Izba Dyscyplinarna uchyliła jej immunitet, ale w 2023 roku Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył sprawę, nie uznając Izby za legalny sąd.
Kowalczyk popierał również absurdalny wniosek przed nielegalną Izbą o uchylenie immunitetu sędziemu SN, prof. Włodzimierzowi Wróblowi. Prokuratura chciała oskarżyć go, oraz dwóch innych sędziów SN, Andrzeja Stępkę i Marka Pietruszyskiego, za błąd pracownika sekretariatu. Atak na sędziów SN był celowy, ponieważ są znani z wydawania niezależnych wyroków. Wróbel krytykował ministra Ziobrę i był poważnym kandydatem na stanowisko I prezesa SN po Małgorzacie Gersdorf. Nawet Izba Dyscyplinarna nie uwierzyła w zarzuty prokuratury, odmawiając uchylenia immunitetu prof. Wróblowi w I instancji.
Prokurator Kowalczyk ścigał również sędziego wojskowego i byłego wiceszefa legalnej KRS, Piotra Raczkowskiego. Chciał mu postawić zarzuty w związku z udostępnieniem dziennikarzom akt sprawy, która dotyczyła Antoniego Macierewicza. Ostatecznie Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN nie zgodziła się na uchylenie immunitetu sędziemu Raczkowskiemu.