Brytyjczykom grozi niedobór ich narodowego napoju – herbaty. Przyczyną są ataki jemeńskich rebeliantów Huti na statki przepływające przez Morze Czerwone, przez które transportowana jest większość trafiającej do Wielkiej Brytanii herbaty.
Pierwszą firmą, która publicznie przyznała się do istniejącego problemu, jest sieć Sainsbury’s, jak donoszą brytyjskie media. W jednym z supermarketów pojawiła się informacja o trudnościach w dostawach czarnej herbaty na skalę krajową, a firma przeprosiła za wszelkie niedogodności, wyrażając nadzieję na szybki powrót do normalnej podaży. Później firma potwierdziła, że wyzwania dotyczą całej branży.
Drugim co do wielkości brytyjskim producentem herbaty, firmą Tetley Tea, również dostrzeżono konsekwencje. Firma monitoruje codziennie dostawy herbaty, zauważając znaczne ograniczenia w imporcie związane z zakłóceniami na Morzu Czerwonym. Niemniej jednak, firma wyraziła nadzieję na kontynuowanie zaspokajania normalnego popytu, korzystając z zapasów zgromadzonych w magazynach.
Brytyjskie Konsorcjum Handlu Detalicznego (BRC) zauważyło „pewne zakłócenia” w dostawach niektórych rodzajów czarnej herbaty, lecz jednocześnie zapewniło, że wpływ na konsumentów będzie minimalny.
Wielka Brytania, będąca piątym co do wielkości importerem herbaty na świecie, opiera się w dużej mierze na imporcie z Kenii i Indii, co sprawia, że jest uzależniona od szlaku przez Morze Czerwonego. Liście herbaty są transportowane do Wielkiej Brytanii w celu przetworzenia i pakowania. Instytut Eksportu i Handlu Międzynarodowego (IEIT) podaje, że Wielka Brytania plasuje się na dziesiątym miejscu wśród największych światowych eksporterów herbaty.
Ataki rebeliantów Huti na Morzu Czerwonym skłoniły wielu przewoźników do przekierowania dostaw na trasę wokół Afryki. Niemniej jednak, to rozwiązanie skutkuje wydłużonym czasem transportu o około 10–14 dni i zwiększonymi kosztami. Brytyjskie siły zbrojne kilkakrotnie brały udział, we współpracy z amerykańskimi, w atakach na pozycje Huti.
