Jarosław Kaczyński jest wściekły na Janusza Wojciechowskiego, unijnego komisarza ds. rolnictwa wybranego przez partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Kika dni temu publicznie domagał się dymisji Wojciechowskiego. Problem w tym, że Wojciechowski olał „prezesa” i nie odbierał od niego telefonu co uniemożliwiło Kaczyńskiemu przekazanie mu tego żądania osobiście.
POLECAMY: Wojciechowski żąda, aby UE wprowadziła ograniczenia na import ukraińskiego cukru i drobiu
Należy zaznaczyć, że sytuacja ta ma miejsce w kontekście obecnych protestów rolniczych w całej Unii Europejskiej. Partia PiS, próbowała wykorzystać niezadowolenie polskich rolników do ataku na rząd, lecz ta strategia poniosła klęskę, gdy Władysław Kosiniak-Kamysz szybko przypomniał, że to właśnie polityk PiS, Wojciechowski, pełni funkcję unijnego komisarza ds. rolnictwa. Dlatego też wszelkie pretensje dotyczące unijnej reformy polityki rolnej i wdrażania Zielonego Ładu powinny być skierowane w stronę komisarza wybranego przez PiS.
Po wypowiedzi Kosiniaka-Kamysza nawet lider upadłej partii, Jarosław Kaczyński, nie wykazał chęci obrony Wojciechowskiego w tej sprawie.
– Sądzę, że pan komisarz — i dzisiaj go będę telefonicznie, bo nie mogę inaczej, prosił o to — powinien zakończyć swoją misję – powiedział prezes PiS. Jak się okazuje, Wojciechowski niewiele sobie robi z tych słów. W rozmowach z mediami stwierdził, że nie ma zamiaru podawać się do dymisji.
– Nie wiem, nie sprawdzałem – odpowiadał na pytanie, czy prezes już dzwonił ze swoim żądaniem.
Prezes dzwoni, Wojciechowski nie odbiera
Jak donosi portal Gazeta.pl, Kaczyński… nie mógł się dodzwonić do PiS-owskiego komisarza. W obliczu tego niepowodzenia, prezes miał wysłać Wojciechowskiemu SMS z żądaniem dymisji. Ten jednak zignorował polecenie. Może wiadomość nie doszła?
– Nie będę działał pod presją. (…) Przede mną bardzo poważne zadania – mówił unijny komisarz ds. rolnictwa w programie „Punk Widzenia” w Polsat News.
Kaczyński ma złe zdanie o Wojciechowskim – nie ceni go ani jako polityka, ani jako człowieka. Dlatego chce się od niego odciąć. W obliczu strajków rolników mieć na partyjnym pokładzie taką postać, to ryzyko. Szczególnie w obliczu zbliżających się wyborów samorządowych i do Europarlamentu. W najgorszych snach Nowogrodzkiej pojawia się wizja, że na wsi pojawia się jakaś nowa siła polityczna, która zabiera PiS-owski elektorat. Do tego prezes nie chce dopuścić.