„Migranci okupują nasze domy, miejsca publiczne. Nie jesteśmy w stanie z nich korzystać” – alarmuje Anna Borowska-Berend, sołtys podlaskiej Czerlonki.

POLECAMY: „Następny krok to koczowiska w miastach”. Nielegalni Imigranci w Białowieży

W połowie czerwca Anna Borowska-Berend, sołtys Czerlonki (woj. podlaskie), opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie nielegalnych imigrantów, którzy przedostali się z Białorusi do Polski. W piątek, podczas sesji rady gminy w Białowieży, poruszono kwestie bezpieczeństwa, a sołtys Czerlonki podzieliła się swoimi spostrzeżeniami na temat sytuacji w regionie.

POLECAMY: Imigranci odkryli słaby punkt na polsko-niemieckiej granicy

Publiczne zdjęcie – świadoma decyzja

Borowska-Berend podkreśliła, że decyzja o zamieszczeniu zdjęcia była świadoma i miała na celu zwrócenie uwagi na problem nielegalnych przekroczeń granicy. „Działałam w imieniu swoim, mieszkańców jak i migrantów. Zdjęcie nie ma charakteru rasistowskiego. Miało zwrócić uwagę na problem ludzi, którzy przekraczają naszą granicę. Nasze państwo nie jest w stanie natychmiastowo reagować. Uchodźcy często po kilka godzin czekają na przyjazd służb mundurowych” – stwierdziła.

POLECAMY: „2129 zł kieszonkowego dla imigrantów oraz wyżywienie i zakwaterowanie w pakiecie” – tyle Polscy zapłacą za unijną dyrektywę

Niepokój i strach mieszkańców

Sołtys Czerlonki zwróciła uwagę na rosnący niepokój i poczucie zagrożenia wśród mieszkańców. „Migranci okupują nasze domy, miejsca publiczne. Nie jesteśmy w stanie z nich korzystać. Ludzie wdzierają się do naszych domów, wzbudzają strach. Nie boimy się migranta, boimy się nieznanego nam człowieka, który nielegalnie wdziera się do naszego kraju, narusza mir domowy, zabiera naszą własność” – kontynuowała.

Tragiczne incydenty

Borowska-Berend wspomniała również o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce w regionie. „Czujemy się zagrożeni, i do jakich sytuacji dochodzi. Nikt nie da nam gwarancji, że wśród mężczyzn nie ma zabójcy naszego żołnierza. W hajnowskim szpitalu kilku funkcjonariuszy walczyło o życie, 21-letni żołnierz zmarł. Zastanawiam się, czy musi dojść do kolejnego nieszczęścia. Czy tym razem ma ucierpieć cywil, żeby dostrzeżono nas i nasze obawy?” – pytała retorycznie.

Apel o rozsądek

Kończąc swoje wystąpienie, Borowska-Berend zaapelowała o rozsądek i empatię, zarówno wobec mieszkańców regionu, jak i uchodźców. „Łatwo jest robić raban z czyjegoś nieszczęścia. Może zamiast publicznego opowiadania się za stroną polityczną, warto zobaczyć w nas Polakach, czy uchodźcach, zwykłego człowieka. Przystanek autobusowy – drodzy aktywiści – to nie jest azyl dla człowieka” – podkreśliła.

Podsumowanie

Sytuacja na wschodniej granicy Polski budzi wiele kontrowersji i emocji. Wypowiedzi lokalnych liderów, takich jak Anna Borowska-Berend, pokazują, jak bardzo mieszkańcy są zaniepokojeni i jak pilnie potrzebne są skuteczne rozwiązania problemu nielegalnej migracji.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version