Od co najmniej kilkunastu miesięcy w „demokratycznej” Republice Federalnej Niemiec nasila się dławienie przez służby i urzędy państwa, a także przez media, faktycznej antysystemowej opozycji.

POLECAMY: Sąd w Niemczech tymczasowo znosi zakaz wydawania magazynu Compact

Więzienie działaczy ruchu Obywatele Rzeszy

Od 7 grudnia 2022 r. jest więzionych – w kilku aresztach śledczych – dwudziestu kilku społecznych działaczy antypartyjnego, antydemokratycznego i antysocjalistycznego ruchu Obywatele Rzeszy (Reichsbürger). Ruch ten nie posiada żadnej struktury organizacyjnej czy władz oraz jest całkiem rozproszony. To niemieccy patrioci o dość sprecyzowanych i specyficznych poglądach – zdecydowanie konserwatywnych – którzy otwarcie mówią i piszą już od kilkunastu lat, że chcą przekształcenia obecnej RFN w konstytucyjną monarchię. Chcą też powrotu do politycznego ustroju i porządku prawnego z 1914 r. – przynajmniej w niektórych ważnych dziedzinach, tj. do porządku monarchicznego i wolnościowo-narodowego. Dlatego też siłą rzeczy nie uznają współczesnej „demokratycznej” i „postępowej” RFN. Zdarzało się w związku z tym, że niektórzy z nich odmawiali między innymi płacenia niektórych podatków, w tym tych od dochodów. Po prostu nie uznają powojennego, „okupacyjnego” porządku politycznego i prawnego w Niemczech. Nie uznają współczesnej Republiki Federalnej za prawowitego następcę dawnej Rzeszy Niemieckiej – tej monarchicznej z lat 1871-1918.

POLECAMY: W Niemczech zakazano wydawania magazynu COMPACT z powodu krytyki polityki migracyjnej i działania militarne Izraela

Jednak do tej pory nikomu z aresztowanych „Obywateli Rzeszy” i innych „podejrzanych” o „terroryzm” i planowanie „zamachu stanu” nie udowodniono planu obalenia obecnej republiki przemocą. Dopiero 29 kwietnia br. w Stuttgarcie, prawie 17 miesięcy po ich aresztowaniu, rozpoczął się pierwszy z trzech planowanych przez prokuraturę sądowych procesów – przeciwko jednej z grup „podejrzanych”, którą śledczy szacują na w sumie ok. 200 osób. A 21 maja przed Wyższym Sądem Krajowym we Frankfurcie nad Menem ruszył główny proces „zamachowców”, w tym już 72-letniego księcia Henryka XIII von Reuss – domniemanego szefa „spisku” i „planu przewrotu”. A także Rüdigera von Pescatore – byłego podpułkownika niemieckich wojsk powietrzno-desantowych (dowódcy batalionu spadochroniarzy), który w tym „planie przewrotu” miał odpowiadać za sprawy wojskowe, oraz m.in. byłej posłanki opozycyjnej Alternatywy dla Niemiec do Bundestagu i byłej sędzi Birgit Malsack-Winkemann. Prokuratura zarzuca im przede wszystkim przynależność do organizacji i przygotowywanie „zamachu stanu”.

Wyroków we wszystkich trzech sądowych procesach (trzeci proces rozpoczęto w połowie czerwca w Monachium) należy spodziewać się ponoć nie wcześniej niż dopiero w przyszłym roku. Zapewne w obronie prawnego i „demokratycznego porządku państwa” zapadną dość srogie wyroki, mające odstraszyć innych „wrogów demokracji”. Bo racje formalno-prawne stoją oczywiście faktycznie po stronie strażników prawnego porządku i politycznego systemu obecnej RFN. Choć nie są to niestety jakiekolwiek racje wolnościowe i tradycyjno-narodowe. Sehr dumm und demokratisch!

Nowa ordynacja wyborcza do Bundestagu niezgodna z konstytucją RFN

Tymczasem już wiosną ub. roku w Niemczech wybuchł skandal wokół chytrego planu rządzącego obozu lewicowych „demokratów” z SPD i innych partii, w tym z partii euro-komunistycznych Zielonych. Okazało się bowiem, że rządzący lewicowcy, przy cichej zgodzie „demokratów” z demo-liberalnej FDP i też niektórych z kierownictwa post-chadeckiej CDU, planowali i już ustawowo przeforsowali (w marcu 2023 r.) antydemokratyczne w swej istocie prawne i trwałe ograniczenie liczby poselskich mandatów do Bundestagu – z obecnych (od wielu lat) ponad 700 do 630. Ale tak naprawdę lewicy chodziło przede wszystkim o mocne ograniczenie poselskich szans dla partii mniejszych niż np. SPD, Zieloni czy CDU, wpływowych tylko w niektórych regionach Niemiec. Na podstawie starej ordynacji wyborczej ustrój polityczny RFN przewidywał bowiem – dość demokratycznie i sprawiedliwie – że jeśli nawet dana wyborcza lista w skali całych Niemiec nie przekroczy zaporowego progu 5 proc. ważnie oddanych głosów, to jednak może otrzymać poselskie mandaty w liczbie trzech lub więcej, jeśli w co najmniej trzech wyborczych okręgach jej kandydaci ten próg przekroczą i tam wybory bezpośrednio wygrają. Chodzi o tzw. mandaty podstawowe – bezpośrednie.

Inaczej mówiąc: partie, które wygrają wybory w co najmniej trzech jednomandatowych okręgach wyborczych, biorą udział w podziale mandatów w skali całych Niemiec, i to nawet jeśli nie przekroczą progu 5 proc. poparcia. W efekcie Bundestag nigdy nie miał stałej liczby posłów – obecnie ma ich aż 733. Dzięki temu m.in. pokomunistyczna i opozycyjna Die Linke [Lewica], która wielokrotnie wygrywała wybory w kilkunastu wyborczych okręgach na obszarze byłej NRD, a także dość konserwatywna i rządząca Bawarią CSU (od 1958 r.), zdobywały w ubiegłych latach i dekadach w wyborach do Bundestagu po kilka czy kilkanaście tych dodatkowych „mandatów podstawowych”. Podobnie jak dawniej kilka innych partii – wpływowych jedynie w jednym regionie czy w jednym landzie Niemiec lub tylko w kilku regionach.

Jednak 30 lipca br. Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe orzekł, że ta już uchwalona przez rządzących „reforma prawa wyborczego” jest w części niezgodna z konstytucją RFN. Więc Trybunał uchylił niektóre już uchwalone przepisy. W opinii sędziów zlikwidowanie tzw. klauzuli mandatu podstawowego mogłoby przeszkodzić np. bawarskiej CSU czy innym partiom w jakimkolwiek wejściu do Bundestagu. A „klauzula pięciu procent progu w przypadku mandatu podstawowego jest niezgodna z konstytucją RFN” – orzekł Trybunał. Ten najważniejszy sąd uznał, że rezygnacja z tego wyjątku naruszyłaby zasadę równego traktowania partii politycznych. Sędziowie wyjaśnili tę sytuację na przykładzie właśnie CSU: gdyby obowiązywały nowe przepisy, uchwalone przez partie rządzące w marcu 2023 r., to CSU mogłaby w ogóle nie być reprezentowana w Bundestagu, ponieważ wynik głosowania na listy CSU w samej Bawarii byłby przeliczany na całe Niemcy i mógłby wynieść w skali kraju mniej niż pięć procent ważnych głosów. A do tej pory klauzula mandatu podstawowego zawsze gwarantowała to, że bawarscy chadecy mogli być pewni wejścia ich ludzi do Bundestagu, ponieważ zawsze zdobywali znaczną liczbę mandatów bezpośrednich. Wygrywali bowiem od lat w większości z 45 wyborczych okręgów w Bawarii. Podobnie jak dawniej Lewica w Brandenburgii czy Turyngii.

Po uchwaleniu w ub. roku nowego prawa dot. wyborów do Bundestagu skargę na jego niezgodność z konstytucją RFN złożyli polity

cy właśnie CSU oraz opozycyjnej Alternatywy dla Niemiec (AfD) i rządzącej krajem związkowym (landem) Brandenburgii, centroprawicowej CDU. Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał skargi polityków z CSU, CDU i AfD niemal równo rok.

Na marginesie warto dodać, że CSU, która rządzi niepodzielnie Bawarią od 66 lat, a od 1962 r. samodzielnie, obecnie sformowała koalicję z Wolnymi Wyborcami (Freie Wähler). I, zgodnie z umową koalicyjną, bawarska CSU i Wolni Wyborcy zamierzają właśnie uchwalić własną ordynację wyborczą do parlamentu Bawarii. Wprowadzenie tej reformy ma polegać na tym, że bawarski Landtag będzie miał tylko 180 posłów, a ich liczbę zmniejszy się przez likwidację tzw. mandatów wyrównawczych (takich mandatów jest obecnie kilkadziesiąt). Likwidacja takich mandatów jest konieczna w przypadku zrównoważenia liczby głosów oddanych w wyborach proporcjonalnych. Tego dotychczas wymagała niemiecka ordynacja wyborcza. Bawarscy politycy tłumaczą, że taka decyzja ma na celu nie tylko znaczne ograniczenie kosztów funkcjonowania przyszłego Landtagu, ale także szybkie uchwalenie nowego prawa.

Wszystko to razem nie napawa optymizmem co do perspektyw politycznej przyszłości Niemiec, które – zdaniem krytyków – na naszych oczach stają się coraz bardziej krajem socjalistycznym.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version