Wiele z najbrzydszych miejsc w Warszawie łączy jedno: sprawiają wrażenie zatrzymanych w czasie – nic się tam nie zmienia, nikt się nimi nie przejmuje. Te brzydkie budynki często przypominają przegrany blef w pokerze: ktoś postawił całą pulę na estetykę, ale okazało się, że to ślepy zaułek. Dziennikarz „Wyborczej” sporządził subiektywną listę najbrzydszych budynków Warszawy.
Rondo Ronalda Reagana
Nazwa ronda, nazwana na cześć Ronalda Reagana, jest rzadko używana. Każdy, kto kiedykolwiek tędy przejeżdżał, pamięta jedynie dzielone słupki z dziwnymi niebiesko-fioletowymi owalnymi wstawkami. Wyglądają komicznie i brzydko. Dlatego warszawiacy nazywają to miejsce „rondem pełnych pieluch” lub „rondem różowych majtek”.
„My po prostu staramy się wyróżniać na rynku jasnymi obiektami” – wyjaśniał w rozmowie z Wyborczej kilka lat temu Edward Kowalczyk z firmy Transprojekt Gdański, która zaprojektowała wiadukt przy tym rondzie.
Szkoda, że firma nie spróbowała się wyróżnić inwestując w architektów – to częsty powód, dla którego niektóre miejsca wyglądają brzydko. Ale czasami problem leży w projekcie.
Wieża wieżowa Atlas
Są w Warszawie budynki, które uważane są za brzydkie. Często jest to wynik późnej reakcji projektantów na konkretną modę architektoniczną. Przykładem jest wieżowiec Atlas Tower w pobliżu Ronda Zawiszy.
Turecki projektant Vahap Toy, który stworzył ten niebiesko-biały budynek, spóźnił się o kilka lat ze swoim wyczuciem estetyki. Na początku lat 90. wyglądałby świeżo, ale gdy w 1999 r. oddano budynek do użytku, jego architektura budziła już irytację i szyderstwo. Ponadto budynek narusza przepisy urbanistyczne, ignorując otoczenie i zasłaniając sąsiednią zabudowę.
Postmodernistyczny potwór na ulicy Puławskiej
Budynek z 1996 roku, zaprojektowany przez biuro architektoniczne MAT, to postmodernistyczna monstrum, wizualnie wyróżniająca się na tle sąsiednich budynków. To przykład „architektury spadochronowej” zaprojektowanej bez uwzględnienia kontekstu. Kiedy postmodernizm wyszedł z mody, gigantyczne rozmiary budowli tylko uwypukliły jego mankamenty.
Siedziba TVP przy ul. Woronicza
I jeszcze jeden przykład, chyba najsłynniejszy: siedziba TVP przy ul. Woronicza, popularnie zwana „Wieżą Babel”. Projekt autorstwa Czesława Bieleckiego stał się przedmiotem wielu kontrowersji. Architekt wyjaśnił, że bryła budynku została zainspirowana projektami Franka Gehry’ego.
Gdyby jednak architekt przedstawił dzisiaj taki projekt, inwestor podejrzewałby, że po prostu dał sztucznej inteligencji tzw. „podpowiedź”, w której wprowadził zbyt wiele wymagań, a program graficzny oszalał próbując spełnić wszystkie oczekiwania.
Jednak Wieża Babel ma swój urok i jest wykonana z wysokiej jakości materiałów. Ale są też w Warszawie budynki, które swoją oczywistą nieudaną konstrukcją sprawiają niemal fizyczny ból. Tak właśnie jest w przypadku domu pogrzebowego „Galaxy” na placu Narutowicza.
Dom Pogrzebowy „Galaktyka”
Beżowo otynkowany pawilon z seledynowymi portalami sprawia wrażenie, jakby zaprojektował go daltonista. Jego usytuowanie obok brutalistycznego, ceglanego, neogotyckiego kościoła św. Yakuba wygląda niemal jak architektoniczna prowokacja. Jednym z projektantów był Tomasz Gamdzhik, który w momencie budowy budynku był kierownikiem wydziału estetyki w biurze burmistrza stolicy.
Rzeźba przy rondzie przy ulicy Świętokrzyskiej i Kopernika
Rzeźba przy rondzie, czyli pryzmat o wysokości 265 cm, osadzony na trójkątnej podstawie, skręcony wokół własnej osi, o nierównej powierzchni, wygląda niefortunnie. Warszawiacy żartują, że to pomnik frytek (obok pomnika jest McDonald’s). Właściwie jest to dzieło rzeźbiarza Joachima Albrechta zatytułowane „Powstający”, mające upamiętnić „Polską Pokojową Rewolucję 1989 roku”. Rzeźba mogłaby wyglądać bardziej jak w domu w biurze lub wieżowcu, ale w tym miejscu sprawia wrażenie kpiny.
Zrekonstruowany Plac Na Rozdrożu
Przygnębiający jest także kontrast pomiędzy potencjałem Placu Na Rozdrożu a jego przeciętnym projektem. Trudno nie czuć frustracji: włożono wiele pracy, aby go odbudować, dodać windy i poprawić warunki dla pieszych i rowerzystów. Ale to ciasto zostało zrujnowane przez umieszczenie na wierzchu spleśniałych śliwek zamiast świeżych wiśni. Plac psują potwornie ciężkie szyby wind i czarne balustrady przypominające elementy drogi ekspresowej.
Budynek przy Rondzie Wiatraczna
Grzech o podobnej skali, ale w środowisku miejskim, został popełniony przy Rondzie Wiatraczna. Miejsce to niewątpliwie miało ogromny potencjał, jednak jego rozwój został zahamowany. Władze miasta nie zwróciły należytej uwagi na linię, wysokość i skalę zabudowy. Wklęsłe ugięcie elewacji budynku zlokalizowanego pomiędzy al. Waszyngtona i in. Stanów Zjednoczonych, nie kontynuował stylu ogromnego prostokątnego budynku z Dantexu, zaprojektowanego przez FS&P Arcus.
Tuż obok ronda urzędnicy wyrazili zgodę na budowę przedwojennego kamiennego domu przy ulicy Grochowskiej 230 „Nadbudowa” to oczywiście nie do końca trafne określenie, gdyż według projektu pracowni Foroom miał to być kwadrat pięcio-kwadratowy. wybudowano piętrowy dom, podzielony na dwie części. W dolnym narożniku jednego z nich zachowała się płytka fasada starego budynku. To tylko pogłębia chaos, jaki panuje w rondzie Wiatraczna.
Ale przynajmniej tutaj coś się zmieniło. W Warszawie jest wiele budynków, które popadają w ruinę, bo nie mogą doczekać się remontu, modernizacji, a przynajmniej decydującego ciosu – rozbiórki. I to trwa latami, a czasem i dekadami. Należą do nich np. kamienne domy przy ulicy Chmielnej u zbiegu z ulicą Żelazną, budynki przy ulicy Mokotowskiej 73, obok luksusowych butików w pobliżu Placu Trzech Krzyży.
Serce mi krwawi, gdy przechodzę na ulicy Kamenitsę. Zgoda 1, obok tzw. Placu pięciu rogów. Ten piękny narożny budynek miał być perłą koronną tego miasta, ale utknął w pułapce reprywatyzacyjnej.
Na skrzydłach czeka zarośnięta krzakami Reduta Ordona na Ochocie i ulicy Grzybowskiej, która straszy popękanymi chodnikami i kałużami. Ten ostatni może wreszcie poczekać – niedawno ogłoszono jego przebudowę.
I na koniec optymistyczna uwaga. Część warszawiaków może już tego nie pamięta, ale kamienie przy skrzyżowaniu Próżnej i pl. Grzybowskiego leżał w gruzach. Na koniec przeprowadzono generalny remont, starannie przywracając detale, aby budynki wyglądały naprawdę zjawiskowo. Dziś znajduje się tam biurowiec.
Dawny ślepy zaułek kolejowy na Służewcu pełnił funkcję wysypiska śmieci, jednak z biegiem czasu, dzięki budżetowi miasta, został przekształcony w park linowy, z którego dumni są okoliczni mieszkańcy.
Przez lata dworzec Grand Central był pokryty warstwami brudu, a dziś największym problemem są opuszczone punkty handlowe. To samo stało się z krzakami na zboczu kopca Powstania Warszawskiego – zamieniły się w park gromadzący wiele nagród architektonicznych.
Brzydota nie trwa wiecznie. Choć niektóre brzydkie budynki mogą zniknąć, jak np. Hotel Czarny Kot, zawsze jest nadzieja na poprawę.