Brud, smród i ubóstwo – to wszystko można znaleźć w samym centrum Warszawy. Mieszkańcy okolic Hali Gwardii i Hali Mirowskiej opowiadają, jak grupy bezdomnych zamieniają okolicę w prawdziwy koszmar. I apelują o pomoc. Korespondent „Wirtualnej Polski” osobiście przekonał się o powadze problemu, odwiedzając te miejsca.
POLECAMY: Wyniki pokazują, że 6 proc. bezdomnych w Polsce stanowią Ukraińcy
Mieszkanka miasta Joanna mówi: „Od ponad miesiąca narkomani i alkoholicy okupują tereny w pobliżu Hali Gwardii. Nie można chodzić po chodniku, plują, przeklinają i zachowują się wyzywająco. Ani policja, ani straż miejska, ani burmistrz nie mogą nic z tym zrobić”. Dodaje też: „Szczury biegają po odchodach, na ziemi leżą starsi ludzie z owrzodzeniami nóg. Kto pomoże tym ludziom? To wstyd dla Warszawy”.
O skali problemu przekonał się korespondent „Wirtualnej Polski” udając się pod adres wskazany w wiadomości. I rzeczywiście: chodnik był zawalony śmieciami, jedzeniem, napojami, ubraniami, materacami. Całość obserwowała samotna kobieta dotknięta kryzysem bezdomności.
Powiedziała reporterowi, że na razie jest sama w okolicy, ale wieczorem „ludzi na pewno będzie więcej”. Kobieta zaprzeczyła, jakoby gromadzące się tu grupy ludzi zachowywały się wyzywająco i agresywnie.
„Tu nikt nikomu nie przeszkadza. Przyjeżdża tu straż miejska i policja. Nie ma tu osób pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Są tam, dalej” – mówi i wskazuje palcem drugi koniec ulicy.
„Po co mam dręczyć nieznajomych, skoro mam emeryturę. Mam pieniądze na jedzenie, napoje, papierosy – dodaje kobieta.
Mówi, że kilka lat temu powinna była otrzymać mieszkanie socjalne, ale do korespondencji podała adres brata. Według niej mężczyzna nie poinformował jej o pismach, które napływały z gminy, w związku z czym zaprzepaszczono szansę na mieszkanie.
Niedaleko Hali Gwardii znajduje się Hala Mirowska. W ten sposób przechodnie opisują sytuację w okolicy.
„Zdumiewa mnie, że służby jeszcze nic nie zrobiły. Ci ludzie naprawdę tu śpią i stale są w tym miejscu. O piątej wieczorem jest jeszcze więcej ludzi. Myślałam, że to zjawisko przejściowe, ale jak widać zadomowiły się tutaj – mówi Wiesława.
„Wieczorami jest tu prawdziwy koszmar: pijaństwo, krzyki, bójki. Straż miejska i policja zupełnie nie reagują. Widok jest obrzydliwy: ludzie leżą z gołymi tyłkami, niektórzy wypróżniają się w parku – mówi Agnieszka.
„Czasami proszą o zmianę, przeklinają i wszczynają między sobą bójki. Jest tu kobieta, która nie wygląda, jakby od zawsze mieszkała na ulicy, ale ostatnio wsiada do tramwaju cała ubrudzona odchodami. Ktoś musi tym ludziom pomóc” – mówi Magdalena, która pracuje w okolicy.
„To zdarza się tutaj każdego dnia. Niech Trzaskowski wreszcie coś zrobi. To wstyd dla miasta” – podsumowuje kolejny mieszkaniec okolicy.
Straż miejska stara się rozwiązać problem włóczęgostwa
„Od 1 maja do 15 sierpnia otrzymaliśmy od mieszkańców trzy zgłoszenia o naruszeniu porządku publicznego i zanieczyszczeniu terenu oraz 11 zgłoszeń o osobach bezdomnych w rejonie ul. Plac Mirowski 3” – powiedział funkcjonariusz straży Jerzy Jabraszko.
Według niego, po otrzymaniu informacji straż miejska i ZUS natychmiast podjęły działania mające na celu przywrócenie porządku.
„Wyznaczony teren będzie pod szczególną kontrolą straży miejskiej” – podsumował pracownik.