Poznański sąd rejonowy ponownie uniewinnił Marka M., który podczas występu jako drag queen Mariolkaa Rebell w 2019 roku zasymulował podcięcie gardła dmuchanej lalce z podobizną arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Sprawa wywołała szerokie kontrowersje i stawia w kontrast decyzje różnych sądów w Polsce, w tym wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie w sprawie manifestacji z atrapami szubienic i wizerunkami europosłów.
Wyrok poznańskiego sądu: Performans jako wyraz opinii, a nie groźba
W wyroku z 9 września 2024 roku poznański sąd uznał, że zachowanie Marka M. nie spełniało znamion nawoływania do zabójstwa arcybiskupa Jędraszewskiego ani jego znieważenia. Sędzia Agnieszka Smaga-Leśniewska wyraźnie zaznaczyła, że umieszczenie zdjęcia hierarchy kościelnego na dmuchanej lalce może być oceniane jako niewłaściwe, lecz nie wyrażało pogardy ani nienawiści w sposób, który wyczerpywałby znamiona przestępstwa.
Sędzia podkreśliła również, że abp Jędraszewski, jako osoba publiczna, musiał liczyć się z różnorodnymi reakcjami i komentarzami w związku z kontrowersyjnymi wypowiedziami, jak np. te o „tęczowej zarazie” wygłoszone w homilii w 75. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego w 2019 roku. Słowa te wywołały burzę komentarzy w mediach i środowiskach społecznych, w tym wśród przedstawicieli społeczności LGBT.
Performans a granice wolności słowa
Decyzja poznańskiego sądu rodzi pytania o granice wolności słowa, artystycznego wyrazu i czy takie zachowanie można uznać za groźbę. W przeciwieństwie do sytuacji w Krakowie, gdzie sąd skazał organizatorów manifestacji z 2017 roku na grzywny w wysokości 9 tys. zł za kierowanie gróźb wobec europosłów, poznański sąd uznał, że występ Marka M. był formą wyrazu artystycznego mieszczącego się w granicach debaty publicznej. Sąd nie dostrzegł w nim rzeczywistego zagrożenia życia ani nawoływania do przemocy, co było kluczowym argumentem w uzasadnieniu wyroku.
Porównanie do wyroku w sprawie szubienic
Z kolei w przypadku manifestacji z atrapami szubienic i zdjęciami europosłów, Sąd Okręgowy w Krakowie stwierdził, że choć uczestnicy nie ponieśli konsekwencji prawnych, organizatorzy zostali ukarani za groźby wobec polityków. Ten wyrok pokazuje, że kontekst i forma wyrażenia sprzeciwu mają kluczowe znaczenie przy rozpatrywaniu spraw o nawoływanie do przemocy. W przypadku Marka M., sąd uznał, że jego działanie nie było bezpośrednią groźbą, a elementem performatywnej krytyki.
Reakcje społeczne i prawne na wyroki
Oba wyroki budzą kontrowersje i wywołują różne reakcje w opinii publicznej. Zwolennicy wolności słowa wskazują na prawo do artystycznej ekspresji i krytyki osób publicznych, natomiast przeciwnicy podkreślają potrzebę ochrony osób przed nienawiścią i groźbami, zwłaszcza na tle różnic wyznaniowych lub politycznych.
Sprawa Marka M. i decyzja poznańskiego sądu może mieć długofalowe konsekwencje dla przyszłych spraw dotyczących performansów artystycznych, satyry oraz krytyki osób publicznych. Wyrok ten pokazuje, że sądy mogą różnie interpretować granice wolności słowa w zależności od kontekstu, w jakim miało miejsce dane działanie, oraz jego percepcji w przestrzeni publicznej.
Co dalej?
Sprawa nie kończy się tylko na wyroku sądu. Możliwe są dalsze apelacje oraz kolejne przypadki, które będą testować granice prawa w Polsce w zakresie wolności artystycznej i wyrażania opinii. Dla wielu osób kluczowym pytaniem pozostaje, jak daleko można się posunąć w krytyce osób publicznych i kiedy taka krytyka staje się groźbą wobec innych.
Podsumowanie
Wyrok sądu w Poznaniu uniewinniający Marka M. pokazuje, że w polskim prawie istnieje pole do interpretacji, jeśli chodzi o balansowanie między wolnością słowa a ochroną przed groźbami i przemocą. Wydaje się, że granica ta będzie nadal przesuwana w kolejnych sprawach, gdzie publiczne działania i performanse artystyczne spotykają się z prawną oceną.
Czy granice wolności słowa powinny być bardziej precyzyjnie określone, czy też każdy przypadek wymaga odrębnej analizy? To pytania, które z pewnością będą powracać w debacie publicznej i na salach sądowych w Polsce.