Piotr Jabłoński, były dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU), który stracił stanowisko po aferze związanej z wprowadzeniem do sprzedaży tzw. „alkotubek”, po raz pierwszy publicznie odniósł się do swojej dymisji. W udzielonym Bogdanowi Rymanowskiemu wywiadzie, Jabłoński wyraził swoje niezadowolenie wobec okoliczności, które zmusiły go do rezygnacji z funkcji, podkreślając, że nie czuje się odpowiedzialny za zamieszanie wywołane sprzedażą alkoholu w saszetkach. Jego wywiad rzuca nowe światło na kulisy tej sprawy oraz proces decyzyjny, który doprowadził do jego dymisji.
POLECAMY: Alkotubki – Rząd miał o nich wiedzieć już od lipca
Afera z „alkotubkami” i reakcja władz
O sprzedaży alkoholu w saszetkach – popularnie nazywanych „alkotubkami” – zrobiło się głośno na początku października, gdy pojawiły się one na półkach sklepów. Produkt wywołał oburzenie opinii publicznej oraz reakcję ze strony polityków. Premier Donald Tusk szybko zajął stanowisko, podkreślając, że „ten numer u nas nie przejdzie”. W wyniku fali krytyki resort zdrowia ogłosił, że Piotr Jabłoński podaje się do dymisji.
Jabłoński zdecydował się na wywiad, by po raz pierwszy zabrać głos w tej sprawie, wyjaśniając, że jego rezygnacja była „wymuszona” przez resort zdrowia. Jak twierdzi, na jego odejście naciskał wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. – Pan minister Konieczny powiedział, że ceni moją pracę i moje dokonania, ale że taka jest sytuacja i że pewnie powinienem ją zrozumieć – mówił Jabłoński.
„Nie czuję się winny” – Jabłoński broni swoich działań
W wywiadzie dla „Rymanowski Live” były dyrektor KCPU podkreślił, że jego instytucja wielokrotnie sygnalizowała zagrożenia związane ze sprzedażą alkoholu w saszetkach, ale nie miała wpływu na to, jakie produkty są dopuszczane do obrotu. – Krajowe Centrum wyraźnie wskazywało na niebezpieczeństwa związane z „alkotubkami”. My nie mieliśmy mocy decyzyjnej w tej sprawie – tłumaczył.
Jabłoński zaznaczył, że jego dymisja nie była dobrowolna, choć uznał, że to lepsze rozwiązanie niż angażowanie się w przedłużające konflikty prawne. – Nie czułem się winny za całą sytuację. Uznawałem, że ważniejsze jest zapewnienie ciągłości pracy mojej instytucji oraz spokój dla moich współpracowników – podkreślał.
Były dyrektor przyznał, że sposób, w jaki został zmuszony do odejścia, był dla niego zaskakujący i bolesny. – Nie będę udawał, że to mnie nie dotknęło. Bolało mnie to, moją rodzinę i moich przyjaciół – przyznał.
Czy Jabłoński stał się „kozłem ofiarnym”?
W rozmowie pojawiło się także pytanie o to, czy Jabłoński stał się „kozłem ofiarnym” całej sytuacji. Były dyrektor nie wyklucza takiego scenariusza, jednak zaznacza, że nie chciał narażać Krajowego Centrum na dodatkowe problemy i stres związany z jego dalszym trwaniem na stanowisku. – Zrozumiałem, że dłuższe pozostawanie na funkcji mogłoby wciągnąć moją instytucję w niepotrzebny konflikt – dodał.
Mimo to, Jabłoński wciąż czuje się niesprawiedliwie potraktowany. Jego dymisja nie była spowodowana zaniechaniami czy zaniedbaniami z jego strony, lecz presją polityczną. W kontekście publicznego nacisku i wyraźnych sygnałów, że „alkotubki” nie będą tolerowane w Polsce, stał się on postacią symboliczną, której odwołanie miało uspokoić nastroje społeczne.
Kulisy dymisji – co dalej?
Sprawa sprzedaży alkoholu w formie saszetek oraz dymisji Piotra Jabłońskiego pozostaje nadal tematem szeroko komentowanym w mediach i polityce. Pojawiają się pytania o to, kto tak naprawdę odpowiada za dopuszczenie „alkotubek” do sprzedaży, oraz jakie działania podejmą władze w celu uniknięcia podobnych sytuacji w przyszłości.
Jednak dla samego Jabłońskiego priorytetem jest teraz spokojne zakończenie kariery oraz zapewnienie stabilności KCPU. Jego odejście, choć bolesne, miało na celu ochronę instytucji, którą kierował. Jak sam mówi, „nie chciałem, aby to, co się ze mną dzieje, wpływało na dalszą działalność Krajowego Centrum”.
Podsumowanie
Afera z „alkotubkami” i dymisja Piotra Jabłońskiego to przykład, jak presja polityczna oraz reakcje opinii publicznej mogą kształtować decyzje personalne na wysokich stanowiskach. Mimo że były dyrektor KCPU broni swoich działań, podkreślając, że nie ponosi odpowiedzialności za kontrowersyjny produkt, jego odejście miało na celu uspokojenie nastrojów społecznych. Sprawa ta otwiera także dyskusję na temat odpowiedzialności instytucji publicznych w zakresie kontroli nad produktami alkoholowymi, zwłaszcza tymi, które mogą być szczególnie szkodliwe dla młodzieży i dzieci.